
Józef Wieczorek
Jasełka akademickie z rektorem UW w roli Heroda
Z zainteresowaniem zapoznałem się w Gazecie Wyborczej (22.12.2004) http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34314,2461098.html (UWAGA: po zainteresowaniu GW problemem tekst ten zniknął z wydania internetowego GW i pod ten adres podstawiono inny tekst) z tekstem Rektora UW -Piotra Węgleńskiego 'Czy naprawdę szkoły przekrętów?' w którym ku mojemu zdumieniu znalazł się fragment poświęcony mojej - nic nie znaczącej – osobie.
Rozumiem, że jest to reakcja na moją publicystykę poświęconą patologiom życia akademickiego, którą przekazywałem m.in. Panu Rektorowi z dopiskiem 'będę wdzięczny za merytoryczną krytykę' . Niestety nie mogę Panu Rektorowi tej deklarowanej wdzięczności przekazać, gdyż wypowiedź Pana Rektora nie zawiera treści merytorycznych a ma wyraźny charakter ataku 'ad personam' używanego najczęściej wtedy gdy się nie ma argumentów merytorycznych ( kłania się A. Schopenhauer – 'Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów' dostępny na pewno w podległej Panu Rektorowi Bibliotece UW). W tekście tym Pan Rektor poinformował czytelników 'GW', że zostałem usunięty z UJ 'za niekompetencję' . Rozumiem, że Pan Rektor jest w posiadaniu odpowiedniej dokumentacji, która stanowi podstawę do przekazania czytelnikom takiej informacji. Domagam się ujawnienia tej dokumentacji, jako że w innym przypadku będę wypowiedź traktował jako dowód na świadome działanie na rzecz zniesławienia mojej osoby co musi rodzić skutki nie tylko etyczne, ale i prawne. Ja niestety nie posiadam odpowiednich dokumentów, które by uzasadniały merytorycznie usunięcie mnie z UJ i mimo wielokrotnych starań od władz UJ do dnia dzisiejszego takich dokumentów nie otrzymałem co stanowi naruszenie Konstytucji III RP.
Co więcej otrzymałem wyjaśnienia, że część dokumentów została usunięta na mocy 'prawa' z 1983 r. co świadczy, że 'prawo' PRLu ( w tym stanu wojennego) do dnia dzisiejszego jest na uczelniach przedkładane nad Konstytucję III RP
Rodzi to w sposob oczywisty konsekwencje prawne i świadczy o porażającej patologii polskiego życia akademickiego.
Według dokumentów, które posiadam , w 1986 r. - przed świętami Bożego Narodzenia - zostałem oceniany przez anonimową do dnia dzisiejszego komisje, która oskarżyła mnie o 'psucie młodzieży' (negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką) co przydarzyło się już jednemu nauczycielowi przed wiekami w starożytnych Atenach. Wiem, ze mój przypadek jest trudniejszy, gdyż zgodnie z 'prawem' stanu wojennego nie przysługiwał mi proces ( w Atenach było to możliwe) a ponadto postanowiłem, że 'cykuty' nie wypiję, stąd problem nie został do dnia dzisiejszego rozwiązany.
strony: [1] [2] [3]
|