www.nfa.pl/

:: Problemem są służący każdej aktualnej władzy
Artykuł dodany przez: nfa (2013-10-29 09:10:00)

Robert Kościelny

Problemem są służący każdej aktualnej władzy

Niedawno pan Jan Hartman napisał na swym blogu tekst skandaliczny. Skandaliczny w takim sensie, w jakim skandalem jest załatwienie potrzeby fizjologicznej w miejscu publicznym. No, więc kiedy już filozof i etyk (albo odwrotnie) wysikał się w okolicach pomnika Mickiewicza na Starym Rynku, rozpoczęła się dyskusja czy uczynek ten godny jest akademika oraz specjalisty od dobrych obyczajów; póki co: w nauce. Pan może wszędzie…

W czasach Peerelu, na jednym z bankietów, kończących kolejny zjazd literatów polskich, radziecki nadzorca prawomyślności polskiej literatury, rugający wcześniej naszych pisarzy za różnego typu „odchylenia narodowe” (dziś powiedziałby taki nadzorca: „nacjonalistyczne”), zwrócił się do Antoniego Słonimskiego z dyskretnym pytaniem: Panie Antoni, gdzie tu można zrobić siusiu? To co odpowiedział Słonimski jest w śródtytule.

Czy pamiętacie Państwo Albina Siwaka i to co opowiadał w czasach „Solidarności” na temat tego wspaniałego ruchu społecznego? Jeżeli tak to chyba zgodzicie się, że głębia wypowiedzi na blogu omawianego pracownika nauki jest porównywalna do przemyśleń Siwaka. Albin Siwak za swoje refleksje doczekał się dość okrutnej – przyznajmy – riposty, w formie, niewyszukanego – znów uderzmy się, my ludzie „Solidarności” w piersi – żartu: jaki jest najlepszy środek antykoncepcyjny? Świadomość, że i ty możesz spłodzić/urodzić „Albina Siwaka” – brzmiała odpowiedź.

Był i drugi negatywny bohater tamtych czasów – Jerzy Urban. Na wygadywane przez niego obrzydliwości reakcja była jedna: „Gdyby Urban nosił turban nie byłoby świni tylko Chomeini”.

Była też pani Zofia Grzyb, dziś w jej roli świetnie się spisuje pani Magdalena Środa. Pani Grzyb nikt się specjalnie nie czepiał, bo jesteśmy narodem o szarmanckim stosunku do kobiet. I niech tak zostanie.

 Problemy

Dziś niestety nie ma społecznej riposty na chamstwo. Prosiaki stały się nie tylko ludźmi, ale też „ludźmi honoru”. I to jest pierwszy problem. Wyczyny Hartmana są dość typowe dla „elit”, które depczą Polskę od dziesięcioleci. I które mają ten przywilej, że mogą wszystko i wszędzie. Przez „wszystko” rozumiejąc – byle co. A przez „wszędzie” – środek salonu. I nikomu nic do tego.

I to jest problem drugi: jak w orwellowskiej powieści, są u nas równi i równiejsi. Jedni mogą się publicznie, hm… skichać i uznane to zostanie za łamiący kolejne tabu performance inni przeczytają dziecku bajkę na dobranoc o Murzynku Bambo i potraktowani zostaną jako siewcy rasizmu i mowy nienawiści.

I jest też problem trzeci, a wraz z nim kilka innych…
Gęgacze i cichacze

System III RP tak jak późny Peerel, ma swoich chłopców (oraz dziewczęta) do bicia. Ma swoje zderzaki – tytułowych gęgaczy. Mówią, bo chcą i mogą, to co myślą ludzie tworzący system, będący jego filarem.

Gęgacze prorokują jazgotem, ale tak naprawdę to cichacze zasmradzają atmosferę. Czyniąc ją nieznośną dla coraz większej ilości ludzi, szukających świeżego powietrza chociażby na zmywaku (sic!) w Anglii.

Cichacze kalkulują: w razie gdy odwróci się koniunktura, a oni ze swej strony bardzo się będą starać żeby jednak nie, to są przecież murzyńscy chłopcy pod ręką. A cichacze płynąć będą dalej – zawsze z siebie zadowoleni, zawsze rozsądni, zawsze na fali: tisze jediesz dalsze jediesz.

Młodzi i nie tylko młodzi ludzie uciekają z Polski nie z powodu Jana Hartmana czy pani Środy, tak jak nie uciekali niegdyś, bo w Biurze Politycznym był Albin Siwak czy pani Grzyb - ale przez cichaczy i przez ten system, w którym ręka (lewa) rękę (prawą) myje, a mimo to nadal są czarne ( z brudu) jak święta ziemia. Wprawdzie po prawej stronie sceny politycznej psioczy się na politykę transakcyjną, ale to oficjalnie, bo nieoficjalnie – bussines as usual.

Problemem są służący każdej aktualnej władzy, starzy faryzeusze, utytułowane (utytłane) wycieruchy, które mimo szkód jakie uczyniły polskiej nauce (innym sferom życia społecznego) w nagrodę pójdą, lub już są, na tzw. „zasłużoną emeryturę”. Ci, którzy po stanie wojennym decydowali kto może, a kto nie pracować na uczelni, którzy przenieśli służalcze postawy peerelowskie w czasy postpeerelu. Jeszcze większym problemem są pozostawione przez nich klony, o podobnej mentalności. I problemem są ci „antysystemowcy” , którzy w gruncie rzeczy uprawiają „realpolitykę”: my nie skrzywdzimy waszych wy nie krzywdźcie naszych.

W polskiej nauce problemem jest ten facet z CK (i jemu podobni), który z dezynwolturą mówi, że w podległej mu instytucji dochodzi do grubych przewał, skutkujących ludzką krzywdą, a jednocześnie nic z tym nie robi - co nie przeszkadza mu jednocześnie wypowiadać się świętoszkowato w czasopiśmie religijnym.

Problemem jest ten miglanc, który raz zwołuje konferencję naukową, później ją odwołuje, by następnie znów coś mówić o potrzebie dyskusji nad sprawami, którym konferencja miała być poświęcona. I zawsze może liczyć na zrozumienie dla swojego konformizmu.

 I problemem jest to, że niezależnie jaka władza tu przyjdzie, oni (i im podobni) nadal będą przy korycie – jako wzorce naukowo-etyczne. Nadal będą decydować, nadawać, odbierać, przyzwalać, nieprzyzwalać, przepuszczać, stopować, wynosić, poniżać, utrącać et caetera. A odpowiedzialność zawsze ponosić będą inni. A komu się niepodobna taka filozofia państwa i zarządzania nauką to niech sobie fronduje u bauera.

A zanim w Polsce zostaną już tylko sami decydenci, 460 posłów, 100 senatorów, prawnicy, komornicy, urzędnicy wyższego i średniego szczebla takich czy innych instytucji państwowych, i zanim się to wszystko w końcu zawali, zostanie jeszcze dużo czasu żeby dobrze popić i zakąsić. I co nieco zostawić dzieciom, na dobry początek na obczyźnie, żeby nie musiały zaczynać od magazynu w Manchesterze albo szklarni na Półwyspie Jutlandzkim.

A największy problem jest w tym, że w Polsce nie widać realnej siły, która mogłaby tę zarobaczoną szopę, jaką jest III RP zdemontować i na jej miejscu zbudować dom dla wszystkich Polaków. Dole Mater Polonia!


adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=650