www.nfa.pl/

:: Polska nauka i szkolnictwo wyższe potrzebują reform
Artykuł dodany przez: nfa (2005-02-09 18:02:26)

Józef Kalisz

Polska nauka i szkolnictwo wyższe potrzebują reform

Potrzeba reform w polskiej nauce i szkolnictwie wyższym jest nagląca. Ważne elementy systemu organizacyjno-prawnego polskiej nauki pozostają niezmienione od dziesiątków lat. Liczne doniesienia medialne o złych obyczajach oraz niewłaściwym funkcjonowaniu polskich jednostek naukowych spotyka się niemal codziennie. Biorąc pod uwagę wskaźniki statystyczne OECD, finansowanie nauki w Polsce wypada fatalnie. Łączne, roczne nakłady per capita na Badania+Rozwój wynoszą w dolarach: w Finlandii – 937, we Francji – 629, w Czechach – 212, a w Polsce – 63 (!). Ponadto struktura tych nakładów, czyli stosunek nakładów rządowych do biznesowych wynosi w Polsce ok. 2, czyli odwrotnie niż w podanych poprzednio krajach, gdzie wynosi on odpowiednio 0,4 – 0,7 – 0,8.

Polska jest krajem o ubogiej infrastrukturze naukowej i technologicznej, co oznacza, że w najbliższej przyszłości – podobnie jak do tej pory – znaczna część nakładów na naukę i na rozwój przemysłu będzie musiała być przeznaczona na import nowoczesnych urządzeń i technologii. Z punktu widzenia strategicznych celów państwa, pewne kierunki badań muszą być faworyzowane. Dlatego niezbędne są określone priorytety, sformułowane w „Założeniach polityki naukowej, naukowo-technicznej i innowacyjnej państwa”, opracowanych w 2004 roku w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji. Są to od dawna oczekiwane kroki we właściwym kierunku, a planowane działania zasługują na uznanie i wsparcie ze strony środowiska naukowego. Równie niezbędne jest wprowadzenie menedżerskiego stylu zarządzania w nauce i szkolnictwie wyższym, opisanego w świetnej książce K. Pawłowskiego „Społeczeństwo wiedzy – szansa dla Polski” („Znak”, 2004).

Odpowiednie sformułowanie celów strategicznych jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym do właściwej alokacji i wykorzystania środków finansowych. Trzeba również zapewnić odpowiednie warunki środowiskowe. Najistotniejsze z nich to

Jawność i ewaluacja osiągnięć naukowych

Ewaluacja osiągnięć naukowych jest bardzo trudnym zadaniem, ale trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie, które umożliwi ustanowienie zdrowych reguł postępowania przy finansowaniu naukowców i w polityce awansowej. Trzeba położyć kres daleko idącej dowolności interpretacji przepisów prawnych, tworzonych jeszcze w duchu minionej epoki. Trzeba ograniczyć i docelowo wyeliminować nagminnie spotykane pozoranctwo naukowe, które jest jednym z objawów zauważalnej demoralizacji środowiska naukowego w Polsce. Nie wystarczy nawoływanie o dobre obyczaje i tworzenie kodeksów etycznych. Trzeba sięgnąć do bardziej kategorycznych uregulowań prawnych.

Można skorzystać z zachodnich wzorów. Niestety, w największych krajach UE (Niemcy, Francja i Anglia) te „wzory” są nieco przestarzałe i też budzą wiele wypowiedzi krytycznych. Najlepiej funkcjonuje mechanizm naukowy w USA, a w Europie w Finlandii.

Pierwszym krokiem na tej drodze powinna być jawność dorobku naukowego polskich naukowców, co dotyczy głównie publikacji w prestiżowych, międzynarodowych czasopismach naukowych (głównie z Listy Filadelfijskiej - LF). W portalu internetowym nauki polskiej (http://nauka-polska.pl) powinny być utworzone należycie skategoryzowane formularze indywidualnego dorobku publikacyjnego dla wszystkich dziedzin nauki i udostępnione do wypełnienia wszystkim polskim pracownikom naukowym w kraju i za granicą. Uzyskane dane bibliometryczne powinny być umieszczane w rekordach ogólnodostępnej bazy „Ludzie nauki”. Indywidualny dorobek naukowy nie może być w Polsce traktowany jak tajemnica, gdyż i tak jest możliwy do przejrzenia w Internecie przez specjalizowane wyszukiwarki internetowe.

Drugim krokiem powinno być wprowadzenie obiektywnych miar oceny dorobku naukowego i wykorzystanie ich do należytego finansowania badań oraz do ustanowienia rygorystycznych progów dla awansów naukowych . Nie istnieje idealny, czy choćby dobry system oceny osiągnięć naukowych, mimo że badania scjentometryczne (Scientometrics) są prowadzone od dawna. Nasuwa się jednak logiczny wniosek, że dysponując proponowaną wyżej komputerową bazą danych, można utworzyć pewien komputerowy system oceny dorobku (SOD). Oczywiście, SOD nie może służyć do BEZWZGLĘDNEJ oceny dorobku wszystkich naukowców, to znaczy łącznie z różnych dyscyplin i dziedzin naukowych. Takie zadanie jest niewykonalne, z uwagi na specyfikę różnych obszarów nauki. O bezwzględnej sprawiedliwości w ocenie osiągnięć naukowych nie ma nawet co marzyć. Natomiast SOD może i powinien służyć do bardzo potrzebnej oceny PORÓWNAWCZEJ i generacji stosownych rankingów w obrębie każdej dziedziny i dyscypliny z osobna.

Do zastosowań rankingowych w nauce służy międzynarodowa baza ESI (Essential Science Indicators ) oferowana w Internecie na platformie ISI Web of Knowledge (www.isiwebofknowledge. com). W określonej dziedzinie nauki ESI umożliwia łatwą generację rankingów naukowców, instytucji, krajów i czasopism naukowych w oparciu o liczbę artykułów opublikowanych w czasopismach z LF i ich cytowań. Ministerstwo Nauki i Informatyzacji powinno zapewnić zakup licencji na dostęp do platformy ISI Web of Knowledge dla najlepszych polskich uczelni i jednostek badawczych. Jeszcze lepiej byłoby pójść w ślady Hiszpanii, która zakupiła licencję zbiorową dla wszystkich uniwersytetów i większości instytucji rządowych (www.thomsonisi.com). Olé!

.

SOD mógłby operować punktacją opartą głównie na liczbach generowanych przez ranking ESI, a także na liczbie publikacji w czasopismach spoza LF (lecz ujętych na liście czasopism uwzględnianych przez MNiI do oceny jednostek naukowych), liczbie książek naukowych, opublikowanych przez krajowe i zagraniczne wydawnictwa o wysokiej renomie, oraz liczbie referatów na prestiżowych konferencjach międzynarodowych.

Wyścig za liczbą publikacji może mieć cechy naganne, ale z drugiej strony jest rzeczą znaną, że wielu polskich profesorów nie ma w swym dorobku ŻADNEJ publikacji w czasopismach naukowych z LF. Można to łatwo (choć tylko częściowo) sprawdzić w ogólnodostępnej bazie internetowej www.ingentaconnect.com. Czy więc dalej mamy tolerować takie pozoranctwo naukowe? Dumna fasada ma w dalszym ciągu maskować siermiężną rzeczywistość

Pozycja w rankingu SOD powinna być uwzględniana przy ocenie projektów badawczych, doborze recenzentów i konsultantów w Ministerstwie Nauki i innych gremiach, przy obsadzie stanowisk kierowniczych w nauce, a także przy awansach i podwyżkach płacowych. W szczególności dotyczy to wyborów na stanowiska i do ciał kolegialnych, decydujących o sprawach naukowych.

Można by zacząć od wprowadzenia lokalnych rankingów naukowców w uczelniach i jednostkach badawczych, lecz stosowny program komputerowy i kryteria powinny być wspólne dla wszystkich i dostępne w portalu nauki polskiej. To byłoby dobre zadanie dla Ministerstwa Nauki i Informatyzacji. W ten sposób można by przyśpieszyć rozwój zdrowej konkurencji w środowiskach naukowych.

Rezygnacja z tytułów profesorskich i habilitacji

Niezależnie od powyższych działań, trzeba ustawowo zrezygnować z nadawania dożywotnich, „belwederskich” tytułów profesorskich (z namaszczeniem prezydenckim) oraz habilitacji. Wtedy Centralna Komisja ds. tytułów naukowych także traci rację bytu. Są to przestarzałe i absolutnie zbędne procedury, nie stosowane ani w innych krajach UE ani w USA. Pracownicy naukowi powinni być powoływani na stanowiska profesorskie w drodze konkursu wyłącznie przez uczelnie wyższe, a więc w żadnych innych jednostkach naukowych.

Trzeba przywrócić właściwy sens słowu „profesor”, które oznacza nauczyciela. Warkoczyki tytułów („prof.zw.dr hab.inż.”) są zbędne i są już odbierane jako nieco śmieszne. Wystarczy albo profesor (który rzecz prosta musi mieć doktorat) albo doktor.
.

W Polsce wielu profesorów ma niewiele wspólnego z nauczaniem, co stanowi zjawisko co najmniej dziwaczne. Na przykład, jeśli niektórzy profesorowie zostają politykami, to – jeśli nie wykładają na uczelni – powinni przestać być profesorami. Bycie profesorem oznacza wtedy tylko pewien etap kariery zawodowej.

Aby uniknąć masowego powoływania profesorów (których powinno być - wzorem amerykańskim - trzy stopnie), wystarczy wprowadzić wyraźne kryteria SOD w postaci rozporządzenia do ustawy. Profesorowie (zwłaszcza o najwyższej randze) powinni mieć wyraźny dorobek naukowy i uznanie w skali międzynarodowej. Na przykład, w konkursie o stanowisko profesora zwyczajnego, kandydat powinien się wykazać nie tylko znaczącym dorobkiem naukowym (SOD), lecz także uzyskać pozytywne rekomendacje od dwu profesorów z uczelni zagranicznych.

Habilitacje stanowią historyczny przeżytek . Czasami rozprawa habilitacyjna jest „monografią” wydaną przez oficynę uczelnianą i w znacznej mierze skompilowaną z obcych źródeł, w której trudno jest dopatrzyć się „znacznego wkładu autora w rozwój określonej dyscypliny naukowej”, co jest wymagane ustawą. Nierzadko osiągnięcia opisywane w rozprawach habilitacyjnych nie nadają się do publikacji w prestiżowych czasopismach naukowych, dorobek naukowy jest naciągany, a recenzje od zaprzyjaźnionych recenzentów są grzecznościowe (rytualnie pochwalne). Jak pokazuje praktyka, habilitacja nie stanowi przeszkody dla krzewienia się naukowego pozoranctwa. Podobne sytuacje zdarzają się również w niektórych wnioskach profesorskich.

Zwolennicy utrzymania habilitacji z reguły już ją mają i twierdzą, że konieczne jest „sito” do wyselekcjonowania „prawdziwie wartościowych” naukowców. A przecież powszechnie wiadomo, że „oka tego sita” są w praktyce niezwykle rozciągliwe. Twierdzi się również, że jeśli kandydat ma wartościowy dorobek publikacyjny, to wystarczy tylko napisać krótki tekst kompilacyjny do zbioru kopii publikacji, co łącznie stanowi rozprawę habilitacyjną. A przecież ten dorobek publikacyjny może sam być wystarczający (bez potrzeby żmudnego przetwarzania i czasochłonnych czynności habilitacyjnych), jeśli spełnia konkretne kryteria awansowe, określone w rozporządzeniu do ustawy.
.

Utrzymywanie w bieżącym projekcie ustawy o szkolnictwie wyższym profesorów tytularnych i habilitacji jest jednym z wielu błędów projektu, co znajduje wyraz w licznych publikacjach. Niestety, w sejmie silne lobby pragnące utrwalić obecny system reprezentuje konserwatywną część środowiska profesorskiego. Ustawa w proponowanej obecnie postaci nie powinna być uchwalona. Należałoby natomiast utworzyć nową, jednolitą ustawę o szkolnictwie wyższym i stopniach naukowych.

Polityka płac


Nie można pominąć żenująco niskiego poziomu płac ludzi nauki w Polsce. W obecnym stanie rzeczy, najlepsi z nich, zwłaszcza młodzi, podejmują i będą podejmować pracę zawodową w innych krajach UE i w USA, zubożając i tak bardzo skromny polski potencjał naukowy. Z drugiej strony, zatrudnianie naukowców na dwu etatach (lub więcej) jest zjawiskiem patologicznym, w normalnych krajach niespotykanym, które powinno zostać drastycznie ograniczone ustawowo.

Trzeba wprowadzić konkurencję, czyli wyraźne zróżnicowanie płac naukowców formalnie na tych samych stanowiskach, w oparciu o okresowe oceny dorobku naukowego (głównie wynik rankingu SOD w danej dyscyplinie). Naukowcy o najlepszych osiągnięciach powinni mieć zdecydowanie wyższy poziom uposażenia niż pozostali. Pracownicy naukowi bez wyraźnego dorobku powinni być wynagradzani według niskich stawek bazowych. Osoby bez przyrostu w punktacji rankingowej nie powinny uzyskiwać awansów i podwyżek, co w skrajnym przypadku będzie prowadzić do zwolnienia z pracy, czyli do naturalnej selekcji kadr naukowych. Polityka płac powinna być realizowana całkowicie autonomicznie wewnątrz uczelni. Ministerialne „widełki płacowe” są zbędne.

Wykorzystanie wyników badań naukowych w praktyce

Bardzo powoli ponownie odkrywamy Amerykę, wprowadzając sprawdzone gdzie indziej rozwiązania, jak na przykład Centra Transferu Technologii i Parki Technologiczne. W tym celu potrzebna jest nowa infrastruktura prawno-organizacyjna i finansowa. Dlaczego jednak w zbyt małym stopniu korzysta się z gotowych, dobrych wzorów? Na przykład z organizacji świetnych parków technologicznych Technopolis w Finlandii, choćby w Oulu? W Finlandii w takich ośrodkach działa ok. 550 firm zatrudniających 8000 ludzi. Mało kto wie, że taki park jest organizowany przez prywatną firmę inwestycyjną, która oferuje infrastrukturę budowlaną i wyposażenie dla małych, „odpryskowych” firm z sąsiadującego uniwersytetu, jak również dla firm dużych. Po prostu rozsądna prywatyzacja przedsięwzięcia „zastosowania wyników badań w praktyce”, w połączeniu z zachętami prawnymi oraz elastycznym systemem finansowania i kredytowania aplikacji wyników badań. Niestety w Polsce, zamiast skorzystać z dobrze sprawdzonych wzorów, niektórzy, jak „Zosie samosie”, chcą to wszystko wymyślić sami, a zwłaszcza rządzić, co skutecznie odstrasza potencjalnych inwestorów. Jeżeli w MON potrafiono nawiązać dobre kontakty z Finlandią („Rosomaki”), to tym bardziej należało by to zrobić w MNiI i w MENiS.
.

Obecna struktura finansowania przez państwo badań naukowych ukierunkowanych aplikacyjnie też wymaga reform. W szczególności odnosi się to do finansowania badań na rzecz obronności kraju. Obecnie w Polsce istnieje swoiste „rozdwojenie jaźni”, bo pieniądze na ten cel są wydawane przez dwa resorty: MNiI i MON. Wzorem innych przodujących technologicznie państw, również w Polsce nakłady państwowe na badania dla obronności kraju należy skoncentrować w MON. Polski nie stać na dublowanie badań lub finansowanie badań przez MNiI, które okazują się nieprzydatne dla MON.

Jak wprowadzić reformy?

Aby odpowiednie reformy w polskiej nauce zostały zainicjowane i zrealizowane, potrzebni są nowi politycy dużego formatu, umiejący się oderwać od starych schematów, myślący perspektywicznie, niebojący się narazić różnym grupom i rozumiejący fundamentalną ważność nauki dla silnego państwa. Ale „gdzie te chłopy?” jak wspaniale śpiewała Danuta Rinn.

Aby w parlamencie pojawili się właściwi ludzie, trzeba w Konstytucji RP zmienić ordynację wyborczą na większościową oraz wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze (www.jow.pl, www.normalne.pl). Tylko w ten sposób można wyeliminować głosowanie na skompromitowane „partyjne listy wyborcze” i wybierać najlepszych ludzi, a nie „partie”.

Istotą powyższych propozycji, przy nieuniknionych mankamentach, jest stworzenie samo-uzdrawiającego się systemu organizacji polskiej nauki. Propozycje te oczywiście nie obejmują wszystkich problemów trapiących polską naukę. Znakomite są propozycje wprowadzenia stylu menedżerskiego, zawarte w cytowanej na początku książce K. Pawłowskiego. Więcej szczegółów i propozycji dotyczących reform polskiej nauki zawarte jest w tekście dostępnym ze strony internetowej
http://elka.wel. wat.edu.pl/~jkalisz/kalisz.htm


Autor jest profesorem elektroniki w WAT, specjalistą w zakresie techniki cyfrowej i metrologii czasu.



adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=56