www.nfa.pl/

:: Tajne teczki UJ, czyli o wyższości 'prawa' stanu wojennego nad Konstytucją III RP
Artykuł dodany przez: nfa (2004-12-13 18:43:35)

Józef Wieczorek

Tajne teczki UJ, czyli o wyższości 'prawa' stanu wojennego nad Konstytucją III RP


Co mówi Konstytucja III RP

Zgodnie z Art. 51. Konstytucji III RP uchwalonej w dniu 2 kwietnia 1997 r. przez Zgromadzenie Narodowe (1) Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych. (2) Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą.
Czy taki zapis w Konstytucji daje obywatelowi szanse na dotarcie do dotyczących go urzędowych dokumentów ? Otóż są to szanse jedynie iluzoryczne. Udokumentuję to na jednostkowym przykładzie ilustrującym problem.

Tajne teczki

Do większości istotnych dokumentów dotyczących mojej osoby, które winny znajdować się u mojego pracodawcy UJ w latach 1976 -1987 r. niestety dotrzeć nie mogę. Kiedy byłem usuwany z uczelni z oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką, moja teczka personalna kończyła się na roku 1980 ! Późniejszych dokumentów w niej nie było. Usunięty zostałem na podstawie 'prawa' stanu wojennego, ale podstaw merytorycznych oskarżeń anonimowej do dnia dzisiejszego komisji nie otrzymałem. Władze UJ respektując do dnia dzisiejszego ‘prawo’ stanu wojennego nie chcą mnie przywrócić do pracy, mimo corocznych starań. Twierdzą także, że komisja oskarżająca nie była anonimowa, mimo że nazwisk brak, a anonimowy znaczy ‘nieznany z nazwiska’ (Słownik języka polskiego ). Władze uczelni niestety mają poważne trudności ze zrozumieniem znaczenia podstawowych słów.




Część dokumentów pojawiła się (okresowo !) na okoliczność sprawy przed Społeczną Komisją Pojednawczą w 1990 r. Niewątpliwie nie były to wszystkie dokumenty dotyczące mojej osoby. Była tam teczka z postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez rzecznika dyscyplinarnego, z której sobie odpisałem opinię rzecznika:
'odejście dr. J.Wieczorka uważałbym za wielką stratę dla Uniwersytetu',
'świadectwo, które wystawiają dr J.Wieczorkowi jego młodsi koledzy, a także studenci jest takie, jakiego mógłby sobie życzyć każdy nauczyciel akademicki'

Ta opinia jasno chyba wyjaśnia dlaczego akta rzecznika zostały wcześniej (a także później ) zaaresztowane. Natomiast opinie studentów i wychowanków:
'..dr Wieczorek uczył nas rzetelności i uczciwości naukowej oraz postaw nonkonformistycznego krytycyzmu naukowego..'
'dr Józef Wieczorek był dla nas wzorem nauczyciela i wychowawcy'.
'Pod jego wpływem geologia stała się dla jego wychowanków nie tylko przyszłym zawodem, ale życiową pasją'

jasno chyba tłumaczą na czym polegało moje negatywne oddziaływanie na młodzież i jak groźne skutki dla edukacji mogłoby przynieść dalsze zatrudnienie mnie na uczelni. Niestety to nie interesowało Społecznej Komisji Porozumiewawczej wobec braku pojednania ze strony władz uczelni stojących twardo na gruncie korzystnego dla nich ustawodawstwa stanu wojennego.
Dokumenty stwierdzały też, że moje teczki w ilości 144 ponumerowanych stron wysyłane były w dniu 22.10.1987 r. do mgr Michała Ługanowskiego Naczelnika Departamentu Badań i Studiów Uniwersyteckich i Ekonomicznych w Warszawie. Co to był za departament do tej pory nie wiem, nie wie też IPN. Ciekawe, że zapis ten zniknął z moich akt po roku 2000, jak ustaliłem przed paroma miesiącami po otrzymaniu kserokopii z cienkiej już teczki personalnej, z której znikło wiele dokumentów.
Na okoliczność rozprawy przed SKP zostałem dodatkowo pomówiony o podszywanie się pod działalność w Solidarności. Oskarżenie podpisane przez Adama Gasińskiego z Instytutu Nauk Geologicznych UJ składał pełnomocnik Rektora A. Koja - Dziekan Wydziału BiNoZ UJ - Czeslaw Jura. Na czym miało polegać podszywanie sie pod Solidarność nie dokumentowano ani wówczas ( SKP tego nie dochodziła) ani później, kiedy składałem żądania informacyjne do władz Uczelni, jak i do Komisji Zakładowej Solidarności UJ ( http://www.naukowcy.republika.pl/solidarnosc_uj.html )




Uczelnia jest autonomiczna więc każdego może pomówić o co tylko ma ochotę i nie musi tego niczym dokumentować. Ja swojego podszywania się nie będę dokumentowal, bo nie wiem na czym to by miało polegać. Ja w Solidarności działałem ( organizowanie 'S' w 1980 r. w ING UJ, organizowanie strajku po wprowadzeniu stanu wojennego, kolportażu pracy podziemnej, dokształtu studentów), także wtedy gdy oskarżający mnie trzymali z towarzyszami trzymajacymi władzę na uczelni.

Jak Konstytucję traktują sądy

Sprawa usunięcia z uczelni nie podlegała odwołaniu się do sądu na mocy ‘prawa’ co naruszało w sposób oczywisty prawa człowieka, ale do czasu podpisania przez Polskę międzynarodowych umów o respektowaniu takich praw odwoływanie się do sądu nie było uprawnione o czym zresztą zostałem poinformowany. Po zmianach prawnych, które pozwoliły i Polakom wygrywać skargi w Strasburgu jeśli prawa człowieka w Polsce zostały złamane, oddałem i ja sprawę do sądu oczekując przywrócenia do pracy lub odszkodowania. Sądziłem przy tym, że zgodnie z Art. 45. Konstytucji 'Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
Jednakże sąd pracy nie był bezstronny. Trzymał stronę pozwanego. Nie powołał ani jednego świadka, ani nie interesował się zaaresztowanymi przez władze UJ dokumentami. Twierdził, że sprawa się przedawniła i dziwił się czemu sprawy do sądu nie oddałem od razu. Tym niemniej w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdzał, że sprawa nie podlegała zaskarżeniu do sądu, czyli jak ja rozumiem zarzucał mi dlaczego nie zrobiłem tego czego nie mogłem zrobić zgodnie z obowiązującymi przepisami i wyjaśnieniami.
Kolejny sąd trzymał nadal stronę pozwanej uczelni i nie dochodził czyje wyjaśnienia są zasadne, a które nie, stwierdzając w wyroku (wyrok 24.05.2000 r)), że 'nie jest rzeczą sądu zarządzanie dochodzeń w celu wyjaśnienia twierdzeń stron' . Widać, że sąd nie miał zamiaru poznać ani rzeczywistych przyczyn usunięcia mnie z uczelni, ani nie miał ochoty zapoznania się z zawartością dokumentów dotyczących mojej osoby będących w posiadaniu uczelni.






Prawo PRL-u ponad Konstytucją III RP

Nie dając za wygraną i postanawiając opisać moją historią zwróciłem się w oparciu o ustawę z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej .(Dz. U. Nr 112, poz. 1198) o dostęp do akt UJ dotyczących mojej osoby, ( http://www.naukowcy.republika.pl/dywan1.html
) a w szczególności akt postępowania Rzecznika Dyscyplinarnego Rektora UJ prowadzonego w mojej sprawie ( r. 1986). Wiadomo mi, że opinia rzecznika była korzystna dla mnie, a niekorzystana dla moich przełożonych.
Otrzymałem odpowiedź (25.04.2003) podpisaną przez prorektora W. Miodunkę ..’Jednocześnie podaję, że zgodnie z par.19 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 3.10.1983 r, w sprawie postępowania dyscyplinarnego przeciwko nauczycielom akademickim wszelkie zapisy dotyczące postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez rzecznika dyscyplinarnego UJ - doc. Dr hab. Andrzeja Gaberle , zostały usunięte z akt osobowych ‘
Jak widać do dnia dzisiejszego prawo PRL-u w UJ stoi ponad Konstytucją III RP. Stan wojenny w październiku 1983 r. był już formalnie zniesiony, ale tylko formalnie, gdyż w ustawodawstwie został przedłużony i utrwalony o czym świadczą ustawy pozwalające czyścić niewygodne teczki pracowników. Władze UJ ‘stan wojenny’ przedłużają i utrwalają w swych poczynaniach do dnia dzisiejszego.

Moje akta zostały natomiast uzupełnione o nowe dokumenty. Na potrzeby władz UJ w 1994 r. przygotowane zostało tzw. 'Wyjaśnienie' dla Senatu spreparowane przez A. Jackowskiego - dziekana Wydziału BiNoZ. Właściwie winno ono nosić tytuł 'zaciemnienie', gdyż wtedy odpowiadałoby zawartym w nim treściom. Pismo to świadczy jednak o tym, że moja sprawa w kilka lat pod odejściu była przedmiotem zainteresowania ze strony Senatu, o czym oczywiście nie byłem informowany. W ‘zaciemnieniu’ czytam: dokumentacja 'sprawy' dr J.Wieczorka jest b. obfita (dwie grube teczki) '. Dlaczego do dokumentacji miał dostęp A. Jackowski i inne osoby, a ja nie mam, tego władze uczelnie przychylne ‘zaciemnieniu’ sprawy przez swojego dziekana i obecnego członka Senatu UJ nie wyjaśniają.
Zdaniem A. Jackowskiego istnienie grubych teczek na moją osobę ma źle o mnie świadczyć, a ponadto 'Treść pism dr J. Wieczorka świadczy m. innymi o rozwiniętym poczuciu własnej wartości'. .
Ks. Józef Tischner w ‘Etyce wartości i nadziei ‘ pisał: 'ocalić człowieka, to najpierw ocalić w nim poczucie własnej wartości . Decydentom UJ, zresztą autorom ‘Akademickiego Kodeksu Wartości’ , nie chodzi jak widać o ocalenie poczucia własnej wartości u nauczycieli akademickich, lecz o jego niszczenie. Jest ono elementem niepożądanym wśród kadry akademickiej UJ, i to wiele tłumaczy!


,

Jedynie słuszna historia nauki

Na okoliczność obchodów 600 lecia odnowienia Akademii Krakowskiej wydano w UJ dzieło: W.Zuchiewicz (red.) - Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellonskim w latach 1975-2000. Instytut Nauk Geologiczny, Kraków 1999, 152 str.
Zwróciłem się do władz uczelni o dostęp do materiałów UJ wyjściowych dla w/w opracowania historii nauk geologicznych. Również bez skutku. Była to historia instytutu, w którym pracowałem, i w którym uruchamiałem wiele wykładów i seminariów w okresie reaktywacji studiów geologicznych na UJ. Niestety moja działalność w lwiej części w tej publikacji została zapisana na konto innych . Nie było w niej też nawet wzmianki o stanie wojennym, ani jego skutkach dla nauki. To sztuka napisać takie dzieło! sfinansowane zresztą z rezerwy na badania własne. Cenzura (autonomiczna ?!) nie pozwoliła na napisanie na temat tego dzieła jakiejkolwiek opinii czy recenzji w czasopismach geologicznych.
Nie bardzo wiadomo na jakiej podstawie ta ‘publikacja’ powstała, jako że władze UJ twierdzą (przynajmniej w sądzie!), że brak jest świadków wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim ćwierćwieczu w ING UJ. Tajemnicze są źródła na jakich oparli się autorzy dzieła. W opracowaniach historycznych te źródła winny być podane. Inaczej opracowanie traci charakter opracowania historycznego. Niestety autorzy monografii źródeł informacji nie podają.
Odnosić można wrażenie, że władzom UJ zależało na wydaniu niezgodnej z prawdą historii nauk geologicznych w ostatnim ćwierćwieczu, tak aby historycy mieli łatwy dostęp do jedynie słusznego źródła informacji na ten temat (po wyczyszczeniu niewygodnych dla władz UJ materiałów). Taką działalność w czasach PRL prowadziły służby specjalne i urzędy cenzorów. Okazuje się, ze po upadku PRL z cenzurowaniem ‘publikacji’, z wymazywaniem nazwisk i działalności niewygodnych pracowników, doskonale dają sobie radę wiodący, etatowi nauczyciele akademiccy.


Potrzebna 'Czarna księga komunizmu w nauce i edukacji'

Przykład moich teczek ilustruje poważny problem patologii uczelnianych. Niestety uczelnie pozostały skansenem nie do końca upadłego PRLu. Nadal w nich dominują profesorowie, którzy budowali swoje pozycje na ogół w latach 80-tych. Ciemna historia tych lat nie może ulec naświetleniu do dnia dzisiejszego. Co prawda starałem się o otrzymanie grantu KBN na poznanie historii Instytutu Nauk Geologicznych UJ, ale ponieważ nie mam osobowości prawnej a tylko naukową, grant - mimo pozytywnej o dziwo oceny - nie został skierowany do realizacji. Także Polska Akademia Umiejętności posiadająca co prawda osobowość prawną, ale czy naukową (?) nie podjęła się opieki nad realizacją takiego grantu ( http://www.naukowcy.republika.pl/czarna_ksiega.html
).




Sekretarz Generalny PAU stwierdzał, że taki temat miałby małą nośność naukową. Nośnikiem, wcale nie znikomym, systemu komunistycznego było jednak wielu uczonych. Chyba zatem tak naprawde chodzi tu o niedopuszczenie do ujawniania tych nośników.
Ciekawe, że polscy zesłańcy syberyjscy, którzy mieli osobowość skazańca otrzymywali granty na badania jeśli tylko mieli osobowość naukową. Dzięki temu Syberia nienajgorzej została poznana przez polskich skazańców. Carowie niszczyli politycznie, ale nie naukowo. ‘Carowie’ nauki polskiej idą znacznie dalej.
Teczki uczelniane nie są, i nie były przedmiotem zainteresowania ani Ministerstwa Edukacji, ani Instytutu Pamięci Narodowej. Niejasne są kariery wielu ‘profesorów’ ani też łamanie karier wielu nauczycieli akademickich. Pozostaje to tajemnicą, a przez trzymających władzę tworzona jest oficjalna ‘historia’ nauki i edukacji podawana do wierzenia i lojalnej akceptacji. Niestety nie ma historii alternatywnych, opartych na faktach. Ostatnio wydana ksiązka Marka Wrońskiego - 'Zagadka śmierci profesora Mariana Grzybowskiego' stanowi chlubny wyjątek.
IPN podpisuje współpracę z uczelniami, w tym i z UJ, ale to historycy tych uczelni mają mieć dostęp do akt IPN, natomiast do akt uczelni współpracujący z nimi IPN dostępu nie ma. Jeśli np. IPN nie ma akt na jakąś osobę, a akta ma uczelnia, to jest to jej autonomiczna decyzja czy je udostępni zainteresowanemu. Tym sposobem historii nauki i edukacji nie da się poznać. A szkoda. Czyszczenie kadrowe w czasach komunistycznych było na wielką skalę i w istotnym stopniu wpływa na kiepską kondycję nauki i edukacji w Polsce.
Za stworzenie systemu komunistycznego i jego aktywne wspieranie współodpowiedzialność ponoszą ogromne rzesze ‘uczonych’ i tego nie da się wymazać do końca z historii. To trzeba zinwentaryzować i opisać ku przestrodze pokoleń. Potrzebna jest CZARNA KSIĘGA KOMUNIZMU W NAUCE I EDUKACJI, która winna objąć także stan wojenny, jak i okres późniejszy, gdyż ustawodawstwo stanu wojennego jest respektowane do dnia dzisiejszego.

Autor jest byłym wykładowcą UJ.


Uwaga: Tekst nie mógł sie ukazać m.in. w Dzienniku Polskim publikującym ostatnio artykuły o ujawnianiu tajnych teczek, ale jak widać niedotyczących niewygodnych teczek UJ, ktorego władze nadzorują 'DP' a w życiu uczelni stosują metody ujawniania przez utajnianie.



adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=37