Warning: unlink(online_g/3.238.233.189) [function.unlink]: No such file or directory in /home/nfadddij/www/main.php on line 802
Niezależne Forum Akademickie

www.nfa.pl/

:: Opadły mi ręce, czyli o polskim absurdzie
Artykuł dodany przez: nfa (2006-05-16 05:15:57)

Adam Fularz

Opadły mi ręce, czyli o polskim absurdzie



Akurat pisałem anglojęzyczną pracę z mojej dziedziny, mając na karku bardzo wkurzonych szefów (przespałem jeden termin, który jakoś zginął w moich papierach) oraz planując wystąpienie na jednej polskiej konferencji. Planowałem na początek mojej prezentacji dać krótkie wprowadzenie do podstaw ekonomicznych danej dziedziny ekonomii, i w związku z tym chciałem znaleźć polski odpowiednik jakiegoś tam terminu. Wpisałem w wyszukiwarkę internetową polską nazwę tejże dziedziny i .... opadły mi ręce. Nauka ekonomiczna, którą miałem na swojej niemieckiej uczelni, w swej polskiej wersji była czczym blablabla, pozbawionym wzorów, powiązań, zależności. Była opowiastką o raczej politycznym charakterze, zbiorem ideologicznych przekonań i niepopartych naukowo twierdzeń. A przecież jest to nauka ścisła, taka jak wiele innych.

Nauka ścisła, którą badam, w swej polskiej wersji jest zupełnie pozbawiona wzorów, wykresów, mimo że kurs tego przedmiotu jaki zaliczyłem na wcale nie najlepszej uczelni był po prostu niczym innym jak ciągiem wzorów, pochodnych, wykresów etc. Wykładowca cały wykład oparł na niezwykle długim ciągu liczeniowym dowodząc po kolei każdej z głównych zależności w tej dziedzinie. Gdy cotygodniowy wykład dochodził do końca, kończył na wzorze, by na następnych zajęciach kontynuować dalej z tego samego miejsca.

Na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej zapoznałem się ze standardami programowymi dla tego kierunku. Były to standardy dalekowschodnie, azjatyckie, a program ten nie zawierał nawet naj, naj, najmniejszej cząstki teorii ekonomicznej z dziedziny, której nazwę dumnie nosił. Znalazłem też kilka prac studentów o tym przedmiocie. Wszystkie takie same, czyli pozbawione jakiejkolwiek najmniejszej choćby podbudowy teoretycznej.

Pamiętam, jak moi koledzy zaliczali jakieś przedmioty na wymianie w Rosji. Handel światowy, u nas składający się tylko i wyłącznie z czystej teorii ekonomicznej, wzorów i zadań, tam był szeregiem opowiastek, politycznych wywodów godnych szkoły podstawowej na temat tego co kto i gdzie produkuje i eksportuje, oraz jakie surowce gdzie występują. Przedmioty ekonomiczne z Rosji zaliczono im na naszym macierzystym niemieckim uniwersytecie jako kulturoznawstwo, bo przecież ekonomią one były tylko tam gdzie je zaliczali, w azjatyckiej chyba już części Rosji.

Na marginesie wypada zapytać, jaki jest sens wypuszczania wyedukowanych inaczej? Podziwiać świat zamiast go potrafić analizować można i bez wyższych studiów. Kogo produkują polskie uniwersytety? Kulturoznawców czy ekonomistów? Z boku cała sprawa wydaje się jednym wielkim absurdem, i jak znam życie, ten przypadek nie jest jedynym, jest po prostu pierwszym z brzegu czubkiem góry lodowej pod nazwą „ekonomia po polsku”.

Adam Fularz


adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=246