www.nfa.pl/

:: Przedsiębiorczość akademicka w Polsce – stan obecny, perspektywy. Impresje po-konferencyjne
Artykuł dodany przez: nfa (2005-12-01 05:10:09)


Henryk Korta

Przedsiębiorczość akademicka w Polsce – stan obecny, perspektywy. Impresje po-konferencyjne



Każdy z nas (Polaków) ma mniej lub bardziej uświadomioną potrzebę sukcesu, najlepiej w osobistym wymiarze gospodarczym – bo te w wymiarze sportowym, moralnym czy historycznym, są już przeterminowane i przestały nam wystarczać. Ta potrzeba jest siłą napędową wielu dyskusji toczonych w różnych środowiskach, którą podchwyciły media lansując topornie uproszczony pogląd, iż mamy „ogromny i gospodarczo nie wykorzystany potencjał intelektualny”. Bardzo przypomina mi to dowcipne powiedzenie (przypisywane ówczesnemu I sekretarzowi PZPR – tow. Gomółce): „gdybyśmy mieli nieprzeliczone stada krów, zasypalibyśmy świat naszymi znakomitymi konserwami wołowymi. Niestety, brakuje nam blachy na puszki”.
Żarty – żartami, jednak w odróżnieniu od tamtych mrocznych czasów, gwałtownie podniosła się nam liczba studentów i ludzi wykształconych. Coś z nimi trzeba zrobić. Wskazują na to badania MEN oraz niepodważalne dane GUS, ale w dzisiejszych ciężkich czasach - wykształcenie to już nie jest jedyny warunek wystarczający do zrobienia kariery.
Do „zasypania” świata naszymi osiągnięciami musimy jeszcze wydajniej pracować, a przede wszystkim znaleźć właściwe drogi reform. Pomagają nam w tym jak mogą rozliczne konferencje, a wśród nich: „Przedsiębiorczość akademicka w Polsce – stan obecny, perspektywy”, która odbyła się 25 listopada 2005, w gmachu Politechniki Gdańskiej.
Tego rodzaju dyskusje są częścią większego forum (Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej, więcej: www.psfl.pl), którego wynikiem są znakomite i pięknie wydane publikacje, takie jak: „Niebieskie Księgi 2005” - Między nauką a gospodarką – kontynuacja czy reforma? (zeszyt 18-ty). Fundamentalne dzieła. Wspaniale, prawdziwie i z pasją opisują one naszą rzeczywistość wskazując słuszny kierunek w stopniu porównywalnym z „biblią polskiego naukowca” - publikacją KBN p/t. Dobra praktyka naukowa. Kiedyś, od wnikliwego porównania tej lektury z rzeczywistością nieźle rozbolała mnie głowa!.
Wracając do konferencji; na przykładzie Finlandii możemy się dobitnie przekonać, iż pomiędzy sukcesem gospodarczym kraju a ogólnie określaną innowacyjnością czy wynalazczością występuje silny związek. Rozsądek podpowiada, iż warto by wysłuchać relacji przedstawiciela (Fińskiej) Narodowej Agencji Technologii „w jaki sposób tego dokonali?”. Niestety, w ciasnych ramach czasowych konferencji, Heikki Kotilainen (z-ca Dyr. Gen. Agencji) przedstawił jedynie efekt końcowy wszystkich przemian powiązanych struktur państwa, w postaci schematu organizacyjnego. Model obrazujący współdziałanie różnych podmiotów gospodarczych który omówił, wydał mi się bardzo spójny i logiczny, w dodatku miał dużą zaletę w stosunku do projektów i pomysłów zmian omawianych przez późniejszych polskich prelegentów - po prostu już działa!.
Natychmiast po Jego prelekcji odniosłem wrażenie iż sama forma konferencji, w której zabrakło czasu i miejsca na dociekliwe pytania, nie ma charakteru wzajemnych konsultacji
- i zawiera jakąś z góry upatrzoną tezę, a następni prelegenci mocno takie wrażenie podtrzymali. Poczułem się jak w teatrze awangardowym, gdzie nie ma przyzwoitego podziału na scenę, aktorów i widzów. Otworzyłem się na całą masę pozornie drugorzędnych szczegółów przedstawienia, dzięki czemu zobaczyłem w jaki sposób porozumiewają się polskie odpowiedniki struktur i podmiotów, ze schematu Kotilainena.
W modelu tym najistotniejsze są główne struktury (dla przejrzystości rozmieszczone jako koła w rogach trójkąta równobocznego) rozmieszczone odpowiednio:
na wierzchołku - „Instytucje rządowe” (w dosłownym tłumaczeniu, ale w polskich realiach właściwsze wydaje mi się słowo „Władza”)
przy podstawie trójkąta po lewej – „Nauka i edukacja”
„Gospodarka przemysłowa” - po prawej.

W takim ujęciu nie ma jeszcze nic odkrywczego, podobny schemat funkcjonował jeszcze w PRL – u, często przedstawiany na propagandowych plakatach jako trzy zazębione ze sobą koła zębate. I zapewniam! - nie bez przyczyny. W tamtych czasach relacje pomiędzy tymi podmiotami były ustalone raz na zawsze, bardzo bliskie, nienaruszalne i na swój sposób święte.
Dziś w gospodarce kapitalistycznej odległości pomiędzy tymi elementami są nieco większe, i nieco bardziej elastyczne, lecz jak zauważono na konferencji, pomiędzy „Nauką i edukacją” a „Gospodarką przemysłową” wszelka wymiana jest zbyt mała w stosunku do aktualnych potrzeb i oczekiwań „Władzy”. Pilnie potrzebny jest sukces gospodarczy, tymczasem przepływ idei, pieniędzy i ludzi, pomiędzy nauką a przemysłem - opisany w kategorii „pchanie – ssanie” przypomina pchanie... sznurka.
Jest bardzo wiele racjonalnych przyczyn takich zachowań, wśród nich: naukowcy nie są zainteresowani robieniem wynalazków – bo „robią co mogą” (zakres obowiązków określony ustawami i przepisami odp. instytucji rządowych), za więcej nie zostaną wynagrodzeni ale też nie będą ukarani (żyjemy w wolnym kraju). Z kolei rozsądni przedsiębiorcy nie powinni podejmować żadnej współpracy z uczelniami, choćby z powodu braku czytelnej struktury własności wynalazku, odpowiednich procedur postępowania i wzajemnej komunikacji - usankcjonowanych prawem (przykład: publikacja w NFA p/t. „Dobra praktyka naukowa” http://www.nfa.pl/articles.php?id=46).
W modelu fińskim wolne przestrzenie pomiędzy wszystkimi podmiotami wypełnione są licznymi instytucjami (z kapitałem prywatnym i publiczno – prywatnym), które umożliwiają stopniową transformację idei wynalazku (w etapach: czy to możliwe?, czy możemy to zrobić?, jak możemy to zrobić? i w końcu jak możemy to sprzedać?) w komercyjny wyrób. Sama ilość instytucji pośredniczących nie przyniosłaby zapewne oczekiwanych efektów, dlatego uzupełniono całość jeszcze jednym podmiotem, działającym jak sprzężenie zwrotne, współpracującym ze wszystkimi strukturami, poprzez wspieranie ich wzajemnej komunikacji. Niestety, wciąż nie wiem kto taką działalność finansuje? Mimo wielu niewiadomych, jest to proste i eleganckie rozwiązanie. I co najważniejsze – działa!.
Odnosząc to do polskiej rzeczywistości – rozumiem, że w procesie transformacji gospodarczej nie można było „odgórnie” zadeklarować powstania niezależnych, prywatnych instytucji finansowych (z odpowiednio dużym kapitałem) w rodzaju: Venture Capital, Business Angels i wielu innych, które w kapitaliźmie pośredniczą w przemianie pomysłu w pieniądze. Teoretycznie „Władza” mogła nieskrępowanie tworzyć (najlepiej oparte na dobrych i sprawdzonych wzorach) prawne podstawy działalności takich podmiotów.
To jednak jest domena „wielkiej polityki”, a tu jak wiadomo od lat szukamy polskiej trzeciej drogi. Dlatego jesteśmy w tym względzie trochę zapóźnieni i na sukcesy jeszcze trzeba będzie czekać. No właśnie - jakie sukcesy? Jeden z prelegentów (oby się mylił!) przedstawił ciekawe dane liczbowe: według badań MNiI, wśród wszystkich prac naukowych publikowanych w latach 2002 – 2004, tylko niewielka część z 14 % przedstawiających jakąś wartość - potencjalnie nadaje się do komercyjnego wykorzystania. Pozostałe 86 % prac – według prelegenta, to literatura (makulatura – głos z off’u). Trzeba przyznać – słuchacze bardzo mężnie znieśli chwilę nieznośnej ciszy po tym oświadczeniu. Blachy na puszki też nie mamy, za to mamy świetne, dalekosiężne strategie! W tym sensie Konferencja nigdy się nie kończy.

W zasadzie należałoby wyjść, ewentualnie zgasić światło - co też chyłkiem robili prelegenci chwilę po wygłoszeniu swoich kwestii, niespecjalnie zainteresowani polemiką, na którą w zasadzie nie było czasu. W tym kontekście zastanawia tytuł konferencji i jej celowość. Jednym z głównych wątków widocznych w prelekcjach było zakładanie firm innowacyjnych przez pracowników naukowych, działających na styku „Nauka” – „Przemysł”, wykorzystujące infrastrukturę uczelni do prowadzenia działalności gospodarczej. Ale jak to zrobić? mamy wolność, zmuszać naukowców do niczego nie można. Tego niestety nikt mi nie wyjaśnił.
Domyślam się, że chodzi o ekonomiczne formy motywacji. Tymczasem prywatni przedsiębiorcy w Polsce - skupieni na przetrwaniu, raczej nie są skłonni dotować przyszłej konkurencji. Chyba, że są do tego zmuszeni, odpowiednimi zapisami w ustawie... No! może jedno przedsiębiorstwo - firma Intel Technology Poland, ustami swojego przedstawiciela obecnego na konferencji, dobrowolnie złożyła propozycję bezpłatnych szkoleń dla profesorów, w zakresie prowadzenia przedsiębiorstw. Ale trwających tylko tydzień i tylko dla kadry profesorskiej Politechniki Gdańskiej. I proszę sobie wyobrazić - nie doceniono wyrafinowanego poczucia humoru absolwenta!.
Wygląda na to, iż konferencja była jedną z wielu manifestacji zmierzających do uzasadnienia przyszłych działań „Władzy”, czyli ustanowienia finansowego wsparcia dla tej formy przedsiębiorczości. Kosztem zwiększenia obciążeń dla pozostałych firm i podatników. Bo nie ma innego wyjścia, chyba że się mylę? Ale może niepotrzebnie się obawiam konkurencji naukowców na tym polu?
Wśród przedsiębiorców panuje opinia, iż prowadzenie własnej działalności w Polsce jest znacznie trudniejsze niż w innych krajach. Wprawdzie jak grzyby po deszczu powstają wciąż nowe firmy, ale ogromna większość z nich nie przeżywa jednego roku. Dla całości gospodarki nie ma to większego znaczenia jeśli tylko ogólna liczba pozostających na rynku - wzrasta. Dla „Władzy” duże znaczenie ma dynamika tego procesu, chciałaby szybciej, więc „wspiera” jak może małe i średnie przedsiębiorstwa pieniędzmi z naszych podatków.
Proces „wspierania” także przyspiesza, więc od lat 90 –tych ilość środków i form pomocy dla MSP stale rośnie. Mimo tego ogólna liczebność małych firm na początku 2004 roku zaczęła spadać! (www.parp.gov.pl). Jeszcze nie zagłaskano kotka, ale niewiele brakuje.
W dziedzinie wspierania przedsiębiorczości akademickiej spodziewam się podobnie zaskakujących efektów, dzięki mentalności urzędników całego aparatu „Władzy”. Dając - tworzą przy tej okazji tyle nowych barier, że tylko skrajnie naiwni, altruistycznie i pozytywnie nastawieni do całego świata – podejmą walkę z wiatrakami. A czy zna ktoś takich naukowców? Proszę nie mylić z osobistą ogładą, dobrymi manierami, deklarowaną „uczciwością” czy schludnym wyglądem. To tylko różowe okulary. Nie będzie to miało żadnego znaczenia gdy zostaniemy z pustymi rękami...

Henryk Korta, Gdynia 28.11.2005.



adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=142