No to jak pisać?
Ja dziś dobrego sposobu nie widzę. Najlepiej byłoby, gdyby w ogóle nie trzeba było pisać, a przynajmniej nie tak często jak dziś. Ludzie piszą, bo nie znajdują żadnej innej drogi rozwiązywania konfliktów. Według mojej wiedzy nie ma w Polsce instytucji, która zajmowałaby się sprawami nieprawidłowości w uczelniach, a przynajmniej by to oficjalnie deklarowała. Jeśli się mylę, proszę o konstruktywną krytykę i wskazanie takiej instytucji.
Tylko mediator, czy aż zapobiegacz?
Myślę, że sygnalizowany przez doktora Wieczorka problem ustanowienia mediatora akademickiego jest znacznie pilniejszy niż się nam wszystkim wydaje. Taka instytucja (raczej nie pojedynczy człowiek) mogłaby nie tylko pomagać w rozwiązywaniu uczelnianych konfliktów, ale również, a może nawet głównie, zapobiegać powstawaniu sytuacji, w których żadna ze stron konfliktu dobrego wyjścia nie ma. Nie mam pojęcia jak powinien on być umocowany, ale wiem, że obecna sytuacja prowadzi w wielu miejscach do konfliktów, których można by uniknąć. Mam odczucie, że większość uczelnianego środowiska uważa, iż mediator taki byłby głównie rzecznikiem szeregowych pracowników przejmując tym samym rolę związków zawodowych. Ja myślę, że tak naprawdę, bardziej pomógłby on każdej rozsądnej władzy, bo zwiększanie globalnej sumy napięć w systemie na pewno nie leży w jej interesie. Jest jeszcze jeden ważny aspekt działania takiego mediatora. Otóż każdy podnoszący jakieś zarzuty człowiek musi liczyć się z tym, że nawet najbardziej „publiczna” sprawa stanie się z czasem jego sprawą OSOBISTĄ, bo argumentowanie „ad personam” stosowane jest przez wszystkie władze bardzo chętnie. W przypadku nauki jest ono łatwiejsze ze względu na wysoki społeczny autorytet (niektórzy mówią „etos”) elity nauki. Z drugiej strony upływ czasu i ogrom przetwarzanej codziennie informacji powoduje, iż taka jego, osobista już, sprawa zostaje przez potencjalnych sojuszników zapomniana, a on zostaje sam ze wszystkimi wygenerowanymi przez PUBLICZNĄ sprawę jego OSOBISTYMI problemami. Władza dobrze o tym wie i niekiedy nawet jakiemuś desperatowi o tym przypomina. Otóż mediator mógłby również monitorować załatwianie niektórych przynajmniej spraw i niedopuszczać do ich przewlekania.
Pisać więc czy nie pisać?
Póki co pisać chyba jednak trzeba, bo choć na ukaranie winnych szans raczej nie ma (można ich jednak publicznie piętnować), to może uda się coś w systemie naprawić. I to jest wszystko, co dziś możemy zrobić. Judymów rzeczywiście nie sieją, ale czy to właśnie my mamy się tego wstydzić?
strony: [1] [2] [3] [4]
|