Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Jasełka akademick...
Darmowy program a...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 173


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Perspektywy nauki i szkolnictwa wyższego > Ekspert w krainie polskiej nauki


Uczeni, mędrcy, naukowcy i badacze - czyli pracownicy nauki

W latach międzywojennych, uczony był określany jako człowiek zajmujący się stale nauką, czyli jakimś systemem (przedmiot) logicznie powiązanym systemem ustalonych prawd. Znaniecki (lata 30-te) podkreślał, że uczonym jest tylko ten człowiek, którego praca naukowa jest obiektywnie wartościowa, co gwarantuje mu uznanie społeczne w obrębie kręgu ludzi, którzy podobnie jak i on zajmują się nauką. W konsekwencji pracy naukowej uczony uzyskuje stanowisko społeczne z którego wynikają pewne uprawnienia, a jego praca zaczyna pełnić funkcje społeczną, natomiast on sam odgrywać w danym kręgu rolę społeczną uczonego[3].
Różnice pomiędzy mędrcem a uczonym dotyczą zasadniczo posiadania formalnego wykształcenia. Choć obydwa pojęcia zakładają pewną wszechstronność wykształcenia czy też renesansowość umysłu, to mędrzec bez dyplomu nie mógłby zostać uczonym.

Pojęcia naukowca i badacza wywodzą się z pragmatycznej filozofii technokracji o rodowodzie anglojęzycznym (scientist, researcher) a oznaczając raczej wąską specjalizację nie wymagają wszechstronności.
Z kolei bliżej nieokreślonych, a więc szeroko pojętych pracowników nauki bierze w opiekę[4] Komitet Etyki w Nauce przy Polskiej Akademii Nauk w swoim "Dobrych obyczajach w nauce. Zbiór zasad i wytycznych (2001)".

Odmienność zadań jakie ma do spełnienia uczony czy naukowiec przekładają się na istotne różnice systemów edukacyjnych w różnych krajach. W przodujących pod względem myśli naukowo-technicznej krajach (USA, Wielka Brytania) stopień doktora nauk jest najwyższym sensu stricte stopniem naukowym upoważniającym do samodzielnej pracy naukowej oraz obejmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach badawczych i naukowych. W anglosaskim modelu nauki, doktorzy nauk po odbyciu dwóch lub trzech kilkuletnich staży podoktoranckich (postdoctoral position - "postdoc") w różnych[5] laboratoriach posługujących się różną (WAŻNE!) metodologią badawczą stanowią dynamit, który ma szansę twórczo eksplodować.
W odróżnieniu, polski system edukacyjny nie akceptuje doktora nauk jako samodzielnego pracownika naukowego, Doktor nauk uzyskuje samodzielność dopiero po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego.
Obecnie, w wielu placówkach naukowych na terenie naszego kraju prowadzona jest polityka nie zatrudniania bądź nie przedłużania umowy o pracę świeżo wydoktoryzowanym pracownikom naukowym. Pracodawców przed poczuciem winy (bo przecież nie sankcji!) chroni racjonalizacja według której wysyłają oni świeżo upieczonego specjalistę w świat. W polskich realiach wysokiego bezrobocia, symbolicznych nakładach na naukę oraz niewielkiej liczbie instytucji naukowo-badawczych[6] oznacza to po prostu podcinanie gałęzi. Szanse młodego naukowca na to by spełnić marzenie i zostać uczonym, albo rozwijać dobrze zapowiadający się temat badawczy - rozpływają się wśród niewyraźnych uśmiechów kolegów naukowców ni to współczucia, ni to ulgi.

Zgodnie z regułami prawidłowo przeprowadzonego przewodu doktorskiego to nie promotor lecz doktoryzowany pracownik naukowy posiada najszerszą i najnowszą wiedzę dotyczącą danego zagadnienia. W prawidłowo funkcjonujących środowiskach naukowych powszechnie znaną metodą szybkiego uzyskiwania najnowszych i wieloaspektowych informacji przeglądowych jest korzystanie z prac doktorskich. Co zatem sprawia, że proceder wylewania dziecka z kąpielą stał się tak powszechny w środowiskach naukowo-dydaktycznych? Otóż ten prosty w swej istocie zabieg chroni zinstytucjonalizowanych pracowników nauki przed nieuniknioną rywalizacją o zajmowane stanowiska. Do kategorii zinstytucjonalizowanych pracowników nauki oczywiście można zaliczyć przede wszystkim samodzielnych pracowników naukowych (czyli według polskiego ustawodawstwa doktorów habilitowanych i profesorów). Należą do tej kategorii również wszyscy pozostali pracownicy naukowi (magistrzy i doktorzy nauk), którzy ponad marzenia o samodzielnej pracy naukowej przedkładają stabilność zatrudnienia oraz premię pracując na sukces swoich przełożonych.

Problemu jakości polskiej nauki nie można sprowadzać tylko i wyłącznie do braku pieniędzy. To organizacja instytucji naukowo-badawczych i dydaktycznych w Polsce nie promuje ani nauki ani pracowników naukowych. Opiniotwórcze hasła, że zwyciężają najlepsi, bo nawet w Polsce tylko tacy mogą się przebić jest medialnym nadużyciem. Problem niskich nakładów finansowych państwa na rozwój nauki jest zagadnieniem całkowicie odrębnym.

Każdy wzrost dotacji finansowych bez zmian strukturalnych w obrębie istniejących placówek naukowych i dydaktycznych byłby zjawiskiem korupcjogennym.


--------------------------------------------------------------------------------

[1] aktualnie trzech lat
[2] Dysonans poznawczy jest w psychologii poznawczej uznawany za siłę napędową myślenia
[3] Istota aktualnego konfliktu naukowców wynika z prostego faktu, że elita polskich profesorów oraz doktorów habilitowanych ma się nijako do pełnienia w środowiskach naukowych roli społecznych uczonych.
[4] Niestety tylko teoretycznie i nieefektywnie (wg. autopsji autorki)
[5] wg standardów polskich to długoletnie przywiązanie do jednego zakładu pracy świadczy pozytywnie o pracowniku
[6] które rzeczywiście mają coś wspólnego z nauką


List wysłany do GW w związku z pierwszym Ogólnopolskim Dniem Nauki oraz ukazaniem się w GW z dnia 21.09.2003 artykułu Danuty Zagrodzkiej "Einsteini pod parą"

List wysłałam powtórnie na ręce Redaktora Naczelnego Adama Michnika.

Nigdy nie otrzymałam odpowiedzi.

Ewa Kostarczyk





strony: [1] [2]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.046 | powered by jPORTAL 2