SOD mógłby operować punktacją opartą głównie na liczbach generowanych przez ranking ESI, a także na liczbie publikacji w czasopismach spoza LF (lecz ujętych na liście czasopism uwzględnianych przez MNiI do oceny jednostek naukowych), liczbie książek naukowych, opublikowanych przez krajowe i zagraniczne wydawnictwa o wysokiej renomie, oraz liczbie referatów na prestiżowych konferencjach międzynarodowych.
Wyścig za liczbą publikacji może mieć cechy naganne, ale z drugiej strony jest rzeczą znaną, że wielu polskich profesorów nie ma w swym dorobku ŻADNEJ publikacji w czasopismach naukowych z LF. Można to łatwo (choć tylko częściowo) sprawdzić w ogólnodostępnej bazie internetowej www.ingentaconnect.com. Czy więc dalej mamy tolerować takie pozoranctwo naukowe? Dumna fasada ma w dalszym ciągu maskować siermiężną rzeczywistość
Pozycja w rankingu SOD powinna być uwzględniana przy ocenie projektów badawczych, doborze recenzentów i konsultantów w Ministerstwie Nauki i innych gremiach, przy obsadzie stanowisk kierowniczych w nauce, a także przy awansach i podwyżkach płacowych. W szczególności dotyczy to wyborów na stanowiska i do ciał kolegialnych, decydujących o sprawach naukowych.
Można by zacząć od wprowadzenia lokalnych rankingów naukowców w uczelniach i jednostkach badawczych, lecz stosowny program komputerowy i kryteria powinny być wspólne dla wszystkich i dostępne w portalu nauki polskiej. To byłoby dobre zadanie dla Ministerstwa Nauki i Informatyzacji. W ten sposób można by przyśpieszyć rozwój zdrowej konkurencji w środowiskach naukowych.
Rezygnacja z tytułów profesorskich i habilitacji
Niezależnie od powyższych działań, trzeba ustawowo zrezygnować z nadawania dożywotnich, „belwederskich” tytułów profesorskich (z namaszczeniem prezydenckim) oraz habilitacji. Wtedy Centralna Komisja ds. tytułów naukowych także traci rację bytu. Są to przestarzałe i absolutnie zbędne procedury, nie stosowane ani w innych krajach UE ani w USA. Pracownicy naukowi powinni być powoływani na stanowiska profesorskie w drodze konkursu wyłącznie przez uczelnie wyższe, a więc w żadnych innych jednostkach naukowych.
Trzeba przywrócić właściwy sens słowu „profesor”, które oznacza nauczyciela. Warkoczyki tytułów („prof.zw.dr hab.inż.”) są zbędne i są już odbierane jako nieco śmieszne. Wystarczy albo profesor (który rzecz prosta musi mieć doktorat) albo doktor.
.