Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 117


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Patologie środowiska akademickiego > Leniwi adiunkci

Zauważmy też, że profesorowie cieszą się W SPOŁECZEŃSTWIE ogromnym autorytetem; wypowiedź, która w ustach przeciętnego obywatela nie jest warta wzmianki, w ustach profesora nabiera dużego znaczenia. Ludzie po prostu potrzebują autorytetów, tak jak np. dobrej marki samochodu; szybciej uwierzą profesorowi, tak, jak chętniej wsiądą do mercedesa niż np. poloneza. Profesorowie wykazują niekiedy przesadną solidarność broniąc ewidentnie złych decyzji kolegów i brnąc „w zaparte” używają niedopuszczalnych normalnie metod. Np. facet, o którym mowa wyżej został przez przełożonych w istocie okradziony – zabrano mu bez pokwitowania jego własność, a wszyscy kompetentni umyli ręce. Nb. w systemie odpowiedzialności wewnątrz resortu edukacji pracownik nie ma możliwości uruchomienia np. komisji dyscyplinarnej dla swego przełożonego. O skierowaniu sprawy na komisję decyduje Rektor, a Rektora przed taką komisją postawić może tylko minister. Ja o takim przypadku nie słyszałem. Źle pojmowana solidarność generuje tu ogromne napięcia i prowadzi do wielu nadużyć. Utajnianie dorobku naukowego i rozliczeń grantów również wytwarza nikomu niepotrzebne podejrzenia o nadużycia; wspomnianej wyżej Alma Mater nawet wyrok NSA nie jest w stanie zmusić do upublicznienia, a przynajmniej pisemnego ujawnienia dorobku jej profesorów. Generalnie zagubiono zasadę mówiącą, iż szlachectwo zobowiązuje. I to jest chyba główny problem; bez tego nie utrzyma się żadna hierarchia, bo system traci możliwość samooczyszczenia.

Bez iluzji

W mojej opinii dużą część winy za obecne niedomogi szkolnictwa ponosi nieuprawnione przedłużanie PRL-owskiego sposobu myślenia o szkolnictwie na sytuację dzisiejszą. Nauka i szkolnictwo wyższe otrzymywały wtedy z budżetu (relatywnie, nie wiem czy bezwzględnie) znacznie więcej niż dziś (nie oznacza to, że wystarczająco dużo). Dziś zrobić się tego nie da, w budżecie brak jest forsy nawet na zdrowie. Przemysł nie ma pieniędzy więc mówienie o jego udziale w finansowaniu nauki to iluzja. Jedyna możliwość to rezygnacja z i tak już mocno dziś iluzorycznego bezpłatnego kształcenia i przesunięcie części otrzymanych w ten sposób środków na finansowanie nauki.

Co mamy?

Najważniejszą częścią oceny uczelni czy wydziału jest dziś „utytułowienie” jej pracowników. Nie ważne, kto za co taki tytuł ma, ważne, że go posiada i może być zaliczony do „minimów kadrowych”. We wspomnianej Alma Mater znalazłem np. profesora zwyczajnego, który nie opublikował żadnej pracy w czasopiśmie naukowym. Nie uważam, że należy oceniać ludzi tylko po ich publikacjach, ale to akurat kryterium jest w jakimś sensie wymierne. Nie wiem co jeszcze należałoby oceniać; uważam jednak, że powinny to być jakieś kryteria w miarę wymierne, przynajmniej te główne. Jednostkę organizacyjną uczelni można by oceniać przez ilość publikacji jej pracowników w określonym, w miarę wspólnym temacie. Uczelnię można sprawdzić tylko przez ocenę poziomu jej absolwentów. Aby móc to uczynić wypadałoby ustalić jednolite kryteria takiej oceny. Byłoby to chyba lepsze niż trudne do zrealizowania ocenianie przez PKA (oceny nie są stabilne, bo ocenianych uczelni jest zbyt dużo) czy obowiązujący dziś system tzw. oceny parametrycznej.
Miałem już sporo kłopotów z tytułu pisania różnych tekstów. Moje zapotrzebowanie w tym zakresie zostało całkowicie wyczerpane. Jeśli Redakcja zdecyduje się opublikować te uwagi, to bardzo proszę o zachowanie mych danych do wiadomości Redakcji.

Olaf



strony: [1] [2]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.043 | powered by jPORTAL 2