Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 143


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Czarna Księga Komunizmu w Nauce i Edukacji > Kiedy koniec PRL-u w polskiej nauce?

Jest to mało prawdopodobne, wręcz niemożliwe. Ale pomocą służyć mogą recenzenci powołani przez CK. Tu jednak okazuje się, że mogą być nimi naukowcy nie z danej dyscypliny, lecz z dziedzin pokrewnych! Dorobek filozofa może recenzować socjolog. Na pewno może, ale na podstawie metodologii marksistowskiej, wedle której filozofia jest odmianą socjologii. Ostatnia nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym z lipca 2005 r. jeszcze bardziej uelastyczniała tę możliwość recenzowania przez przedstawicieli dyscyplin pokrewnych. Marksizm został w metodologii nauk, na podstawie której wyznacza się recenzentów. Co wcale nie dziwi, bo gdy zajrzymy do dorobku przedstawicieli nauk humanistycznych, a także powoływanych recenzentów, to nie zaskoczą nas publikacje pisane z pozycji zaangażowanego marksizmu. Dochodzi więc do sytuacji, w której marksista (eks-marksista?) recenzuje dorobek kandydata ze środowiska katolickiego, odwołując się do schematów i metodologii marksistowskiej jako naukowych.
Recenzent znajduje się w komfortowej sytuacji: na podniesione przezeń zarzuty osoba opiniowana nie ma możliwości odpowiedzi, jest wyłączona z całego procesu. To sąd kapturowy. Tak. Kandydat do tytułu profesora, który jest już samodzielnym pracownikiem naukowym, nie ma prawa ustosunkowania się merytorycznego do stawianych mu zarzutów! W ten sposób naruszona zostaje nie tylko zasada dyskusji naukowej, ale i zdrowego rozsądku, a także złamane są podstawowe prawa wynikające choćby z Kodeksu Postępowania Administracyjnego (art. 10 i 11), czyli zasada wysłuchania strony. Aż trudno sobie wyobrazić, że na samym szczycie nauki może mieć miejsce takie bezprawie.
Chociaż sprawa toczy się przed sekcją, to sekcja nie podejmuje żadnej decyzji, a tylko przegłosowuje wniosek, jest organem opiniodawczym. Decyzję podejmuje Prezydium składające się w najlepszym wypadku z przedstawicieli 11 dyscyplin naukowych, gdy takich dyscyplin jest ok. 80. A więc Prezydium może podejmować decyzję o wartości naukowego dorobku kandydata bez znajomości dyscypliny, o której wyrokuje. I znowu Prezydium jest w komfortowej sytuacji, ponieważ decyzję podejmuje w głosowaniu tajnym, co oznacza, że nie musi jej zbyt szczegółowo uzasadniać. Ileż tu uznaniowości, z którą nie ma jak polemizować!

Generowanie patologii

Taka procedura może generować poważną patologię, wobec której kandydat do tytułu jest bezsilny, ponieważ to wszystko dzieje się poza nim. W przypadku negatywnej decyzji CK pozostaje najpierw odwołanie za pośrednictwem Rady Wydziału, które raczej ma małe szanse powodzenia, a potem Sąd Administracyjny, Wojewódzki, a następnie Naczelny. Dla sądu jest to komfortowa sytuacja, ponieważ nie zabiera on głosu w sprawach merytorycznych, nie wnika, kto ma rację, ale czy wszystko odbyło się zgodnie z... procedurą, a więc patrzy na sprawę czysto formalnie. Najczęściej wszystko odbyło się zgodnie z procedurą, a jeśli nawet nie, to Komisja poprawia procedurę, a wynik jest ten sam. I w ten sposób kółko się zamyka. Nie kółko, ale koło, bo każdy etap trwa miesiącami, które jeśli zsumujemy, to wyjdzie nam kilka ładnych lat.

Przerwać zmowę milczenia

Ludzie nauki skrzywdzeni przez organa administracji państwowej są bezradni i bezsilni. Milczą. Temat na szerszą skalę nie jest poruszany. Może ktoś wreszcie się odważy i zacznie mówić, wyjaśniać, protestować. Etapy kariery naukowej rozpisane są w czasie. Komunistom udało się roztoczyć parasol nad naukowcami, tak by po ponad 50 latach ogarnąć wszystkie pokolenia. To prawda, nie każdy naukowiec się poddał ideologizacji, wielu było zdolnych, twórczych, nawet genialnych, a zarazem ludzi prawych. Chwała im za to, tylko że system i tak robił swoje. Po dziś dzień różne państwowe komisje do spraw nauki (czy to gdy chodzi o aprobatę stopni lub programów, czy rozdział funduszy) nie były ani zdekomunizowane, ani zlustrowane. Oznacza to, że w tych gremiach mogą spokojnie działać naukowcy z aparatu partyjnego (członkowie PZPR) czy tajni współpracownicy, którzy dobrze się znają i wiedzą, komu szkodzić, a kogo promować (oczywiście, zgodnie z prawem). Takiej możliwości nie można wykluczyć. Niewiele osób, nawet ze środowiska naukowego, wie, jak to działało i jak było zaplanowane, jak działa dziś. Bo choć zmieniło się nazewnictwo, wypadł taki czy inny paragraf, to mechanizm pozostał. A jednak środowiska naukowe, zwłaszcza młodsze kadry, powinny poznać historię nauki w PRL-u po to, by nie być w dalszym ciągu jej ofiarami. Ani PRL, ani PRL-bis, jak się wydaje, jeszcze w naszej nauce się nie skończył. A jest to ważne, żeby się skończył, bo bez suwerennej nauki nie będziemy podmiotem historii.

prof. Piotr Jaroszyński, KUL


Tekst opublikowany w Naszym Dzienniku, Środa, 28 czerwca 2006, Nr 149 (2559)
zamieszczony na NFA za wiedzą i zgodą autora





strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.037 | powered by jPORTAL 2