Czy Prof. Leszek Pacholski rzeczywiście nie widzi różnicy między 'tenurą' a habilitacją? Znamy z autopsji w Polsce liczne przykłady profesorów lekceważących studentów, wyrzucających indeksy przez okna, łamiących przepisy akademickie, stosujących mobbing i „sexual harrasment” wobec studentów i doktorantów, uprawiających lub tolerujących plagiaty, do tego miernych naukowo, a mimo to „nie do ruszenia”. Nawet jak odejdą z jednej uczelni, zawsze znajdą przystań na innej. Tego typu „naukowcy” dawno utraciliby „tenurę” w USA. Postulowana przez nas likwidacja habilitacji jest tylko częścią całościowej reformy systemu. Wyrwanie naszego postulatu z kontekstu jest zabiegiem demagogicznym. Likwidacja habilitacji bez zmian systemowych nie zmieni kondycji nauki w Polsce na lepsze, tak jak na lepsze nie zmienia sytuacji utrzymywanie habilitacji. Leszek Pacholski zdaje sobie sprawę, że mimo obowiązywania habilitacji pozostały jedynie oazy uprawiania nauki w Polsce, o czym pisze, i zapewne w takiej oazie pracuje nie wychodząc na otaczajacą pustynię. Ale dalsze utrzymywanie obecnego systemu może doprowadzić do wyschnięcia źródeł zasilających te oazy, które wówczas zasypie piasek miernoty.
Leszek Pacholski nie nadmienia, że postulowaliśmy w wielu naszych tekstach (por. zebrane teksty na Niezależnym Forum Akademickim - działy : Debata nad Ustawą o Szkolnictwie Wyższym, Patologie środowiska akademickiego, Perspektywy nauki i szkolnictwa wyższego ) wprowadzenie do polskiego prawa zasady jawności dorobku naukowego, oceny naukowców według tego jawnego dorobku a nie według dożywotnich tytułów, które w naszym systemie często są od dorobku niezależne. Nie nadmienia też, że postulowaliśmy wprowadzenie zasady obsadzania etatów na drodze otwartych i jawnych konkursów z udziałem wybitnych przestawicieli zagranicznych środowisk naukowych, oraz zasady mobilności kadry akademickiej.
Niestety obecny system uzależnia ocenę poziomu uczelni i jej akredytację od ilości posiadanych tytułów, przyjmując tytuły naukowe pracowników za najważniejszy miernik poziomu nauki uprawianej na uczelniach. Stąd też zerowa stopa bezrobocia wśród byłych „pracowników naukowych” tzw. Wyższej Szkoły Nauk Społecznych (później Akademii Nauk Społecznych) przy KC PZPR, o których zatrudnienie biły się uczelnie, potrzebujące wykazać się odpowiednią ilością pracowników z habilitacją i profesurą, nawet jeśli habilitacja dotyczyła podstaw „marksizmu-leninizmu” czy innych paranaukowych absurdów.
Nasze środowisko akademickie nadal broni się przed stosowaniem standardów anglosaskich. Stąd też mamy bazy niedanych o ludzach nauki, bazy niedanych o wynikach projektów badawczych i nie ma siły aby do prawa wprowadzić nakaz ujawniania tego co winno być jawne, a nie tajne.
O ile można zrozumieć, iż reform boją sią utytułowane miernoty naukowe, o tyle dziwi fakt, iż bronią się przed nimi często także ci nieliczni profesorowie, tacy jak Leszek Pacholski, którzy skorzystaliby na takiej reformie, mając szansę zostać liderami zreformowanej polskiej nauki.
Pragniemy podkreślić, że generalnie z naszymi poglądami zgadzają się w swoich tekstach publicystycznych m.in. prof. M.Żylicz, Prof. J.Kalisz , rektor WSB-NLU K. Pawłowski, którzy do zagadnień podchodzą bardziej systemowo, gdy natomiast prof. L. Pacholski jakby nie do końca zgadzał się z tym co sam napisał i podpisał w liście otwartym umieszczonym na swojej stronie http://www.ii.uni.wroc.pl/~psw/index.php/psw/aktualno_ci/list_otwarty_z_1_x_2004).
Tak jakby był 'za, a nawet przeciw' radykalnej, ale koniecznej reformie systemu nauki w naszym kraju.
Cezary Wójcik (Evansville, USA),
Józef Wieczorek (Kraków)
P.S. tekst opublikowany na 'papierze' w NAUKA 4/2005
http://www.pan.pl/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=191
strony: [1] [2]
|