www.nfa.pl/

:: Lustracja środowiska akademickiego ?
Artykuł dodany przez: nfa (2005-03-04 13:25:36)

Józef Wieczorek

Lustracja środowiska akademickiego ?

Gorąca atmosfera lustracyjna udziela się również naukowcom i nauczycielom akademickim. Wiele nazwisk akademickich jest na liście Wildsteina. To podgrzewa atmosferę i skłania do składania wyjaśnień. Sam prezes IPN mówi, że szczególnym trądem były dotknięte uczelnie. Zrozumiałe jest zatem, że na fali lustracyjnej pojawiają się propozycje lustrowania także decydentów akademickich co zakłada projekt prof. Rzeplińskiego. Te założenia częściowo zostały przyjęte w projekcie zmian ustawy lustracyjnej przygotowanym przez Platformę Obywatelską, która za osoby pełniące funkcje publiczne (czyli podlegające lustracji) uważa: rektora, prorektora, dziekana i prodziekana, dyrektora i wicedyrektora instytutu w wyższej szkole publicznej lub niepublicznej a także prezesa, wiceprezesa, sekretarza naukowego Polskiej Akademii Nauk oraz Polskiej Akademii Umiejętności. Bardziej ograniczony charakter ma projekt ustawy PiS w którym wymienia się rektora, prorektora, dziekana w publicznej i niepublicznej szkole wyższej. Widać w tym pewien chaos spowodowany pośpiechem i brakiem dyskusji w środowisku akademickim i politycznym na ten temat. Czemu nie ma w tych projektach szefa Rady Nauki, Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego ?
Nie czekając na zmiany ustawy na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika powołano komisję dla prześwietlenia środowiska a Solidarnośc UJ postuluje dobrowolną lustrację kandydatów na rektora przed zbliżającymi się wyborami. Na Niezależnym Forum Akademickim prowadzona jest otwarta dyskusja nad koniecznością lustracji także środowiska akademickiego.
Mimo wielu skandali na uczelniach zawód profesora ( są nawet związki zawodowe profesorów !) jest zawodem zaufania publicznego i cieszy się niezmiennie dużym prestiżem w społeczeństwie. Wielu profesorów uważa się nie tylko za autorytety intelektualne, ale i moralne. W mediach jest wielu dyżurnych profesorów, którzy wypowiadają się jako eksperci na różne tematy i mają szeroki zakres oddziaływania. Wśród takich ekspertów medialnych, jak i wśród autorytetów moralnych nie powinno być kapusiów.
W Polsce tytuł profesora 'belwederskiego' nadaje sam prezydent, chociaż nie zawsze magister. Jest to unikat w skali światowej, ale tak ma nadal pozostać bo profesorowie nie mają zaufania do samych siebie i wolą aby o tym kto z nich zostanie profesorem decydował ostatecznie jednak polityk - tak jak to było w PRLu. Taki stan rzeczy w sposób jasny narzuca konieczność lustracji wszystkich profesorów i kandydatów na profesorów chociaż takiego postulatu żadna partia do tej pory nie wysunęła.

W Polsce mimo ogromnego zwiększenia liczby uczelni i liczby studentów profesorowie należą do kategorii wymierającej bo na ogół liczą ponad 60 lat, a często trzymają się na posadach także w zaawansowanym wieku emerytalnym. Kariery robili jako młodzi naukowcy w czasach PRL-u i spora ich część wykazywała się koniecznym dla zrobienia kariery konformizmem a nierzadko przynależnością do wiodącej siły ludu miast i wsi bo takie czynniki pozamerytoryczne były wówczas preferowane. TW na uczelniach nie należeli do rzadkości. Wielu szeregowych naukowców decydowało się coś podpisać przed wyjazdem na bardziej intratny wyjazd zagraniczny. Nierzadko podawali np. nazwisko kolegi i mimo trudności paszportowych za ocean jechali nawet w stanie wojennym, nawet w 'stanie opozycyjnym'. I są po powrocie autorytetami moralnymi i intelektualnymi - inaczej niż ci, których zapodali. Takimi drobiazgami nikt się nie zajmuje. Sądzi się, że ci którzy wyjeżdżali to znaczy, że byli dobrzy i im się należało. Kto awansował - to geniusz, kogo wylali - to zero. A bywało z tym bardzo różnie, oj bardzo różnie. Niestety nie ma woli aby prawda została zbadana. Oczywiście są zamiary aby poznać stopień inwigilacji środowisk intelektualnych, ale każde środowisko ma samo badać jak się zachowywało. Np.poznanie zachowania środowiska UJ oczywiście mogą badać tylko doświadczeni profesorowie UJ bo oni wiedzą najlepiej jak to badać aby prawda była taka jaką ma być a nie taka jaką była. Ktoś z zewnątrz nie ma szans na poznanie tej prawdy. Prawda niezależna miałaby bowiem nikłą nośność naukową i na jej poznanie nie warto wydawać publicznych pieniędzy. Taka jest strategia głównych startegów poznawania jedynie słusznej prawdy.
Teczki SB winny być jednak dostępne pokrzywdzonym i badane nie tylko przez licencjonowanych historyków. Ograniczenie lustracji tylko do teczek SB nie jest jednak wystarczające. Trzeba poznać szerszy kontekst i uwarunkowania. Trzeba mieć wgląd też do innych teczek – partyjnych i uczelnianych. Jak wykazuje praktyka tajne teczki uczelniane są bardziej tajne od teczek SB. Do teczek SB -jeśli się zachowały - pokrzywdzony może dotrzeć, teczki uczelniane są dostępne dla strony krzywdzącej, ale nie dla pokrzywdzonego. Władze uczelni mogą grać takimi teczkami i mają w tej grze autonomię gwarantowaną prawem a także przez Rzecznika Praw Obywatelskich lojalnego w stosunku do swoich uczelnianych przełożonych.
Najwyższy czas skończyć tą grę i oczyścić środowisko, które do tej pory nie dokonało samooczyszczenia pozytywnego a co najwyżej samooczyszczenia negatywnego poprzez usunięcie osób niewygodnych - bo niezależnie myślących i działających. A krytyczne myślenie w tym środowisku od czasów komunistycznych jest traktowane gorzej niż przestępstwo.

Józef Wieczorek


Tekst opublikowany w miesięczniku Opcja na prawo, marzec 2005



adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=67