www.nfa.pl/

:: UWAGI O SYTUACJI W NAUCE POLSKIEJ
Artykuł dodany przez: nfa (2007-02-15 09:26:16)

Hanna Ambroż

UWAGI O SYTUACJI W NAUCE POLSKIEJ


Polacy są narodem zdolnym i pracowitym. Za granicą bardzo dobrze oceniana jest praca zarówno polskich naukowców jak i robotników. Jakiś czas temu w programowaniu komputerowym polscy studenci z Uniwersytetu Warszawskiego zdobyli mistrzostwo Świata w USA (w Dolinie Krzemowej) oraz mistrzostwo Europy na Węgrzech wśród ponad tysiąca reprezentacji innych uniwersytetów i pomimo tego, że komputeryzacja u nas rozpoczęła się znacznie później niż w wielu innych krajach. Nb. zagadką dla mnie pozostaje fakt braku nagłośnienia tych zwycięstw przez polskie media. Można sobie wyobrazić jak zareagowałyby media np. francuskie, czy angielskie, gdyby zwyciężyły ich ekipy!
Jest to rezultatem, moim zdaniem, forsowanego umniejszania w Polsce wartości własnego narodu. Wiadomo, że Polacy niżej się cenią niż wynika to z ocen krajów ościennych, niezbyt nas kochających. Postarała się o tę sytuację cała epoka realnego socjalizmu, niestety także jej kontynuacja po transformacji dzięki tzw. autorytetom oraz ‘pożytecznym idiotom’, którzy weszli w układy z dawnymi właścicielami Polski Ludowej i w dużym stopniu także III Rzeczpospolitej. Stąd brak zainteresowania naszej młodzieży historią Polski i niska pozycja patriotyzmu w rankingu wartości wśród Polaków.

Zakłamanie w nauce

W socjalizmie panowało ogólne zakłamanie (zapaść semantyczna, orwellowska nowomowa). Zakłamane były statystyki, sprawozdania, zakłamany i nierealny był nasz świat (bezpośrednio po transformacji niewiele się zmieniło - jeżeli jakieś kłamstwo (afera) zostało ujawnione – to albo wszystkiemu zaprzeczano, albo ‘udowadniano’, że wszyscy są winni. Totalna relatywizacja!). Pamiętam, moje pierwsze twarde zetknięcie się z tą rzeczywistością, naradę u ministra, w której uczestniczyłam krótko po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy w renomowanym instytucie naukowym. Kierownicy zakładów relacjonowali przebieg i spodziewane wyniki realizowanych prac naukowych (nb. jeśli wyniki badań naukowych można przewidzieć - w ogóle nie jest potrzebne prowadzenie badań. Ma to jedynie sens w ostatniej fazie wdrożeniowej, jeśli badania dotyczą prac o charakterze aplikacyjnym a nie badań podstawowych). Byłam pod ogromnym wrażeniem wysokiego poziomu naukowego i świetlanych perspektyw – do momentu, kiedy kierownik zaczął omawiać mój temat przedstawiając przyszłe wspaniałe wyniki – podczas gdy ja (on także), pomimo krótkiej pracy, już wiedziałam, że niektóre kierunki w ogóle nie zostaną podjęte a wyniki innych są bardzo problematyczne. Minister był zachwycony przebiegiem narady i szybko zrozumiałam, że wszyscy mówią to, co minister chciałby usłyszeć. Zgodność z rzeczywistością nie była w ogóle istotna. A ryba się psuje od głowy i ....potem było już tylko gorzej.

Brak dekomunizacji wśród pracowników nauki

Układy aparatczyków partyjnych rozkwitały, obrastały w zespoły niepartyjnych konformistów a także wnikały do opozycji. ‘Produkowano’ partyjnych profesorów, obsadzano gremia decyzyjne – głównie decydujące o rozdziale pieniędzy i stanowisk, np. w komisjach KBN, czy CK, również stanowiska kierownicze na uniwersytetach i w instytucjach naukowych. Ludzie promowani musieli być powiązani z układami i zwykle przedstawiać niski poziom moralny, i naukowy, żeby nie stanowić zagrożenia dla wyższych urzędników. Nie uległo to zmianie w III Rzeczpospolitej. W przypadku ‘wolnych’ wyborów kandydatów do komisji KBN nagminne było podawanie uzgodnionych nazwisk, na które należy głosować – ‘bo to będzie dobre dla naszej instytucji’ . Pomimo tajności wyborów władze wiedziały później ile głosów oddano niezgodnie z zaleceniami i... moim zdaniem wiedziały, kto takie głosy oddał.
Nigdy nie dokonano oceny ‘osiągnięć’ owych układowych dostojników, nie dokonano dekomunizacji. Stąd na jednym z wydziałów warszawskiej uczelni do tej pory o obsadzie stanowisk i awansach naukowych pracowników decyduje dawny sekretarz partyjny, oczywiście profesor, który studia ukończył ściągając od innych, wysługując się innymi i epatując stanowiskiem partyjnym. Przykładem może być także były prezydent mający sam nieukończone wyższe studia, który wręczał nominacje profesorskie W jakimś występie w telewizji, któryś z profesorów na podobną uwagę odpowiedział, że to przecież tylko przyjemność (?!) uściśnięcia ręki prezydentowi a ocena dokonywana jest przez autorytety z CK. Nie dodał, że te ‘autorytety’ mają także pochodzenie partyjne. Dlatego tak często pojawiały się w III Rzeczpospolitej bzdurne występy ludzi nauki w mediach, czy podpisywane były (są) jakieś bezsensowne listy.
Poziom tak awansowanej kadry dydaktycznej wpływa ujemnie na morale studentów - występuje nagminne ściąganie, przepisywanie prac – nie istniejące w tym rozmiarze wówczas, kiedy kadrę uczelnianą stanowili oddani uczelni i Polsce prawdziwi profesorowie, eliminowani stopniowo przez partyjne miernoty.
Także negatywna selekcja do zawodu nauczyciela w szkolnictwie podstawowym i średnim, hasła poprawności politycznej, reklamowane ‘róbta co chceta’ – powodują demoralizację uczniów już od szkoły podstawowej. Ale ponieważ ryba psuje się od głowy.... jeśli na czele państwa, instytucji naukowych, uniwersytetów, szkół - nie było przez tyle lat ludzi uczciwych i mądrych, sytuacja mogła się jedynie pogarszać a nie poprawiać. Pozostawała w mocy stara komunistyczna zasada, że wszystkie chwyty są dozwolone - byle pozostać u władzy i pieniędzy. Ideologii w tym nie było żadnej, dlatego np. partie podobno skrajnie lewicowe stają się skrajnie liberalne (pierwszy milion można i należy ukraść!).

Finansowanie nauki i podział pieniędzy

Przydział grantów KBN, stanowiących główne, obok finansowania statutowego możliwości uzyskania pieniędzy na badania, był ‘załatwiany’ (a nie przydzielany w ramach konkursu) według zasady ‘wszystko dla naszych’. Kwitła korupcja (znam przypadek negocjacji i przydzielenie w KBN grantu za łapówkę), dobór recenzentów i członków komisji na zasadach podanych wyżej. Byłam świadkiem przydziału wysokopłatnego grantu (na największą wówczas sumę w dużej instytucji), którego kierownikiem był dyrektor nie mający pojęcia o tematyce grantu a pośród wszystkich wykonawców tego grantu nie było ani jednego specjalisty z danej dziedziny! W instytucjach naukowych istniały (istnieją?) tajne listy płac, zaufani, przy generalnie bardzo niskich pensjach, mieli wysokie, podobno nawet bardzo wysokie zarobki.
Pozyskanie pieniędzy na badania wiąże się z możliwością zakupu aparatury, wyjazdów na konferencje i konsultacje, bez których nie można pracować. Nauka nie może się rozwijać w izolacji. Wystarczy odciąć kogoś od pieniędzy, mówić mu – „przecież ty nie masz pieniędzy na swój temat” i potem, co jest oczywistą konsekwencją – „ty nie masz wyników”. Znam z autopsji przypadek zniszczenia w ten sposób osoby, która z pośród znanych mi polskich naukowców, była najzdolniejszą, posiadała inwencję badawczą, umiejętność korelacji wyników i wyciągania wniosków, ogromną pracowitość. Była zbyt mądra – więc była groźna.
Przydzielana w nadmiarze ‘dla swoich’ aparatura naukowa była (jest?) w przeważającej części niewykorzystana a więc marnowana, ponieważ wraz z ogromnym postępem technicznym na świecie przestaje być bardzo szybko nowoczesna, niezależnie od stopnia jej używania.
Dobór decydentów o przydziale grantów, ich poziom, preferuje obok najważniejszej zasady ‘dla swoich’, tematy proste, bez ambicji i inwencji naukowych, a więc bezwartościowe, ale najbardziej zrozumiale i możliwe do wykonania przez ‘naukowców’ pochodzących z układu. Wielokrotnie spotkałam się z przepisywaniem, w mniej lub bardziej zmienionej formie, starych opracowań jako sprawozdań z wykonanych później prac. Nie muszę chyba dodawać, że odmowa finansowania dobrych grantów nie podlegała żadnemu odwołaniu. Czy coś się zmieniło? Z własnego doświadczenia mogę podać przykład, kiedy po złożeniu dwóch grantów – w Anglii, gdzie miała być wykonana część pracy i do KBN na zakup aparatury i umożliwienie wykonania pozostałych prac – grant angielski został oceniony jako wybitny i uzyskał 10 punktów w skali 1 – 10, natomiast grant polski dostał od recenzentów oceny: bdb, db i ndst. Pięciu członków komisji decydującej o finansowaniu tematu przyznało temu grantowi pięć zer! Oczywiście wykonana i opublikowana została tylko angielska część grantu.
Najbardziej sensownym wydaje mi się system amerykański przydziału pieniędzy na badania, na podstawie oceny seminarium wygłaszanego przez potencjalnego kierownika grantu. Na takie seminaria mogą przyjść wszyscy zainteresowani i zorientowani w omawianej tematyce. Kryteria oceny prac są wówczas przejrzyste. W podobny sposób powinna być weryfikowana i ewentualnie poprawiana jakość projektów grantów UE składanych do Brukseli.

Objętości opracowań

W Polsce ważna jest liczba publikacji i opracowań a nie ich jakość. Zwiększa to ogromny szum informacyjny, utrudniając znalezienie w zalewie prac, tych naprawdę wartościowych. W Anglii, raz na 4 lata dokonywany jest ranking uniwersytetów. Do oceny pracowników naukowych, każdy z nich może przedstawić tylko dwie publikacje z owych czterech lat najwięcej, w opinii autora, wnoszące nowych odkryć do nauki. Liczba publikacji znajduje się na dużo dalszym miejscu w ocenie dorobku naukowego. Przywiązywanie u nas dużej wagi do tzw. liczby cytowań jest również pozbawione sensu, ponieważ preferuje głównie prace kontrowersyjne, w tym także oceniane jako błędne. Większą liczbę powołań mają tematy bardziej ogólne, największą zaś przeglądówki-kompilacje literaturowe, nie wnoszące nic nowego do nauki, jakkolwiek również wartościowe.
Występuje u nas także nagminnie topienie wartości i treści prac w zwiększaniu ich objętości. Nikt nie jest w stanie przeczytać i zrozumieć treści o wielkiej objętości a co dopiero wyłowić prace wartościowe. W Anglii sprawozdanie dla British Council z trzyletniej współpracy polsko-angielskiej mogło obejmować jedynie 3 strony tekstu oraz listę publikacji. W jednej z naszych instytucji naukowych sprawozdanie dla KBN z rocznej działalności naukowej, potrzebne do oceny tej instytucji, co wiązało się z przydziałem pieniędzy na tzw. działalność statutową (jak chwalił się dyrektor naukowy tej instytucji), musiało być przewożone na wózku, ponieważ składało się z ogromnej ilości tomów. Czy ktoś był w stanie ocenić, a nawet przeczytać te tomiska?

Stopnie naukowe

Jestem zwolenniczką uproszczenia stopni naukowych - zniesienia habilitacji i stopnia profesora. Habilitacja u nas jest procesem długotrwałym i czasem straconym dla nauki, ponieważ stanowi ‘mielenie i nadmuchiwanie’ dotychczas wykonanych i opublikowanych prac.
Ewentualnie można by rozpatrzyć celowość uproszczenia procedur habilitacyjnych na wzór angielskiego uzyskiwania DSc lub DA ( Doctor of Science lub Doctor of Arts, bardzo rzadko spotykane w Wielkiej Brytanii; na ogół ostatnim stopniem jest doktorat - PhD, Philosophy Doctor). Stopień w pewnym sensie odpowiadający naszej habilitacji, DSc/DA przyznawany jest przez uniwersytet, w którym student bronił pracy doktorskiej i polega na odbyciu rozmowy kwalifikacyjnej (interview) dotyczącej dorobku pracownika nauki na podstawie publikacji z mniej więcej dziesięciu lat pracy badawczej po doktoracie, wobec komisji składającej się z paru profesorów tego uniwersytetu. Nie ma dodatkowej straty czasu na egzaminy, pisanie kolejnych dysertacji i załatwianie mnóstwa niepotrzebnych formalności. Doktoraty w Anglii są również znacznie mniej sformalizowane i nie zabierają tyle bezproduktywnie marnowanego czasu.
Należy u nas niewątpliwie podnieść poziom prac magisterskich i doktoratów. W obecnej chwili zdarzają się prace kompromitująco słabe i pełne błędów. Tytuł profesora, podobnie jak w Anglii, mógłby być związany ze stanowiskiem a nie być stopniem naukowym, przy czym tytuł ten zachowuje się też po przejściu na emeryturę. Znów zaoszczędziłoby to wiele czasu, który mógłby być wykorzystany na właściwe prace badawcze. Że system ten jest lepszy od naszego, bardzo zhierarchizowanego i zbiurokratyzowanego, świadczy poziom nauki anglosaskiej oraz liczba nagród Nobla zdobywana przez Anglików i Amerykanów. U nas przyczynia się do niewłaściwej oceny wyników naukowych także poziom gremiów oceniających , w których zasiadają ‘autorytety’ będące w rzeczywistości nieukami.

Uwagi końcowe
Należy tu podkreślić, że zarzuty powyższe, dotyczące przeważającej części środowiska (nauka, podobnie do innych obszarów naszego życia jest w dużej mierze zdemoralizowana od góry do dołu) - nie dotyczą wszystkich. Jakkolwiek znam dobrze ocenione habilitacje, w rzeczywistości będące poniżej poziomu magisterium, lub przemycane przez uległych pracowników będących na poziomie techników, również znam bardzo dobre prace habilitacyjne i doktorskie. Dzieje się tak, ponieważ zdarzają się też kierownicy mądrzy i właściwie oceniający prace, bardzo dobrze kierujący zespołami naukowymi i nie jest ważne, że byli członkami PZPR, bez czego nie mogliby awansować.
Trzeba się liczyć z tym, że wprowadzenie jakichkolwiek zmian spotka się z wielkim oporem środowiska. Wiąże się to z faktem, że weryfikacja wartości naukowej ‘pedagogów’ i innych ‘autorytetów’ pochodzących z układów wyeliminowała by ich z życia naukowego i pozbawiła zaszczytów, oraz profitów (tak zrobiono w byłej NRD po zmianie systemu). Myślę, że na pozytywny odzew można by liczyć ze strony mądrych i wartościowych naukowców, pomimo wcześniejszego uwikłania niektórych z nich w działalność partyjną. Istnieją także, niestety nieliczne, ośrodki naukowe pracujące na dobrym poziomie, moralnym i naukowym.
Bardzo ważne jest zwiększenie w Polsce nakładów na naukę, które są kompromitująco niskie (w przeliczeniu na PKB) w porównaniu do innych krajów europejskich. Ale największą poprawę sytuacji naszej nauki przyniosłoby - nie marnowanie pieniędzy. Bez tego, nawet największe nakłady na badania naukowe zostaną rozdzielone wśród ‘swoich’ pochodzących z układów nie przynosząc właściwych rezultatów. Żadne uzdrowienie nauki nie jest możliwe, jeżeli na czele urzędów, instytucji naukowych i uczelni będą stali ludzie amoralni i ograniczeni intelektualnie.

Prof. dr hab. Hanna Ambroż


adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=343