www.nfa.pl/

:: Uczelnia w epoce elektronicznej obróbki informacji
Artykuł dodany przez: nfa (2006-02-04 02:38:33)

Adam Fularz

Uczelnia w epoce elektronicznej obróbki informacji



Praca wykładowcy lub 'ćwiczeniowca' na uczelniach Europy Zachodniej może być trudna. Sale wykładowe są coraz bardziej naszpikowane trudną do przejrzenia elektroniką, wymaga się od nas znajomości podstaw obsługi skomplikowanych urządzeń. Doświadczenia moje i wielu moich znajomych pokazują jak od zaplecza zorganizowane jest życie brytyjskich uczelni.

Mój instytut ma jedną średniej wielkości salę wykładową, w której mieści się około 30 studentów. Jest głównie jednostką badawcza, więc nie prowadzi zbyt rozbudowanej działalności dydaktycznej, a większe wykłady odbywają się w specjalnych amfiteatrach.

Na uniwersytecie można zabłądzić co zdarzyło mi się wiele razy mimo posiadania sterty map i schematów układu poszczególnych budynków oraz dziesiątek plansz pokazujących rozmieszczenie budynków na terenie uczelni. Co więcej, uniwersytet ten ma jeszcze inne kampusy rozlokowane w innych dzielnicach sporej aglomeracji.

Rozdzielono organizacyjnie działalność dydaktyczną od nadzoru nad infrastrukturą sal wykładowych, co oznacza że działa instytucja zajmująca się administrowaniem powierzchnią wykładową i to ona przydziela sale wykładowe na poszczególne kursy w zależności od ich liczby słuchaczy. Powoduje to oczywiście ogromne oszczędności, a wskaźnik wykorzystania powierzchni wykładowej jest monitorowany by uzyskać jak najlepsze wypełnienie i uniknąć niepotrzebnej rozbudowy.

Niemniej drobną negatywną konsekwencją tego jest, że wykładowca lub 'ćwiczeniowiec' znajduje się nagle w zupełnie obcej mu sali wykładowej na drugim końcu uczelni. Mi na przykład udało się wprawdzie znaleźć moją salę wykładową, ale musiałem zapiec się ze wstydu przed moimi studentami i poprosić wykładowcę z sali obok by ten zwinął ekran do rzutnika który zasłaniał tablicę.

Drugi raz zapiekłem się ze wstydu gdy nie umiałem obsłużyć zamka z mechanicznym kodem blokującym wstęp do sali, a posiadając już ten kod, nie byłem w stanie odróżnić cyfry 2 od litery Z. W środku była tablica „SmartBoard”, do obsługi której był pilot, oraz jakieś zapewne elektroniczne flamastry. Na szczęście obok była typowa biała tablica z flamastrami, z której z ulga skorzystałem.

Wszystkie sale są wyposażone w rzutniki wyświetlające prezentacje z komputera. Niestety, aby zalogować sie do sieci uczelnianej i korzystać z danych zapisanych na swoim dysku sieciowym, należy mieć własne konto i znać login, co niekiedy nowym wykładowcom może sprawić problem. Niemniej, korzystanie z prezentacji komputerowych jest tutaj raczej regułą i tylko staromodni wykładowcy tego nie robią.

Uczelnie są zwykle w pełni skomputeryzowane, studenci mają standardowe adresy email, ich loginy są wydrukowane na legitymacjach studenckich, każdy student ma własną przestrzeń dyskową na uczelnianych serwerach do przechowywania własnych plików, uczelnia posiada kilkadziesiąt lub co najmniej kilkanaście klastrów komputerowych, zwanych tez PC-Pools, gdzie studenci mają możliwość pracy na dokumentach elektronicznych, pracy z programami komputerowymi właściwymi dla ich kierunku studiów (kończąc uczelnię zwykle znają swoje „branżowe” oprogramowanie) oraz pracy z elektronicznymi bazami tekstów naukowych typu Web of Science.

Reasumując, ciekawe jak polskie uczelnie odnajdują się z zarządzaniem powierzchnią wykładową? Jak sobie radzą z umożliwianiem studentom pracy na komputerach, jak sobie radzą w epoce elektronicznej obróbki informacji? Moje własne obserwacje wydają się potwierdzać fakt iż większość uczelni wciąż tkwi w zeszłej erze, a opuszczający je absolwenci są często wręcz nieprzydatni do jakiejkolwiek pracy w obecnych warunkach i muszą być doszkalani. Szczególnie, jeśli sami nie posiadają komputera.

Adam Fularz


adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=190