www.nfa.pl/

:: Ustawa o szkolnictwie wyższym -czy kolejny bubel legislacyjny jest naprawdę pożądany?
Artykuł dodany przez: admin (2004-11-20 12:51:58)

Józef Wieczorek

Ustawa o szkolnictwie wyższym -
czy kolejny bubel legislacyjny jest naprawdę pożądany?



Obecny Sejm mający znikome poparcie społeczne, właściwie już na 'łożu śmierci', produkuje coraz to nowe buble legislacyjne, które podlegają kolejnym nowelizacjom, także niekiedy naruszającym prawo i kierowanym do Trybunału Konstytucyjnego. W Sejmie tym znajduje się projekt 'Prawo o szkolnictwie wyższym', a właściwie 2 projekty - prezydencki i poselski, które po pierwszym czytaniu zostały przekazane do specjalnej komisji, aby z nich przygotowała jeden.
Niestety nie ma woli politycznej, aby doszło do opracowania ustawy, która by zmieniła system nauki i edukacji w Polsce stanowiący obecnie skansen PRL-u. Tworzone są ustawy cząstkowe: ustawa o tytułach i stopniach naukowych - ostatnio znowelizowana, ustawa o finansowaniu nauki i wspomniane - prawo o szkolnictwie wyższym. Niestety te ustawy nie zmieniają zasadniczo ustroju nauki, tak osobliwego i bardzo odbiegającego od najbardziej efektywnego systemu anglosaskiego.
Zdumiewające jest, że rektorzy uczelni chwytają się tego sejmu jak tonący brzytwy domagając się uchwalenia ustawy, grożąc procesją jakby do tego nie doszło. Zdają chyba sobie sprawę, że żaden sejm o lepszej kondycji moralnej i intelektualnej na uchwalenie takiej ustawy się nie zdobędzie.


Dwie propozycje

Rektor UJ - Franciszek Ziejka w artykule "Dwie propozycje" (Dziennik Polski - 14-09-2004) dyskredytuje projekt poselski zachwalając prezydencki.
Dyskusje na temat projektów nowej ustawy toczą się nie tyle w mediach drukowanych, co głównie w Internecie m.in. na stronach
http://www.solidarnosc.org.pl/~ksn/
http://www.naukowcy.republika.pl/
http://www.psrp.org.pl/?sub=aktualnosci&sec=rozne
http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=32
a także w parlamencie - http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf
Podstawowe różnice między obu projektami to - petryfikacja obecnego systemu nauki i edukacji w projekcie prezydenckim (rektorskim) i wola jego zmiany w poselskim, niestety zbyt kompromisowym i niedopracowanym.
Projekt poselski wymusza niejako zmiany w całym systemie nauki, bo proponuje inny model kariery akademickiej wzorowany na modelu anglosaskim - niestety nie do końca, bo zachowuje kuriozalny w skali światowej tytuł profesora belwederskiego (czy raczej obecnie "namiestnikowskiego") i niestety idzie zbyt daleko odnośnie stabilizacji kadry, co nie da się pogodzić z duchem systemu anglosaskiego. Tym niemniej po wprowadzeniu koniecznych zmian ten projekt byłby bliższy modelowi preferowanemu coraz szerzej w krajach unijnych, gdy natomiast projekt prezydencki (rektorski) bliższy jest systemowi obowiązującemu w krajach komunistycznych czy post-komunistycznych (np. w Białorusi, Mołdawii czy na Kubie).
Jesteśmy już w Unii, ale nie w nauce i edukacji. Niektórzy rektorzy zapewniają co prawda, że za 200 lat będzie jednak lepiej, ale kto będzie czekał na osiągnięcie takiego matuzalemowego wieku? Młodzi na wszelki wypadek opuszczają kraj nie czekając na spełnienie takich wątpliwych obietnic rektorskich.
Rektorzy wprowadzają w błąd społeczeństwo twierdząc, że ich projekt spełnia wymogi unijne w przeciwieństwie do projektu poselskiego. Jest całkiem inaczej!



Polemika z tezami Rektora UJ

Rektor Ziejka bardzo słusznie zauważa, że "rocznie przybywa nam około 5 tys. doktorów rocznie. Musi istnieć sposób ich weryfikacji, zanim przejmą opiekę nad innymi pracownikami naukowymi." Niestety obecny i proponowany do utrwalania w projekcie prezydenckim system weryfikacji się nie sprawdza.
Najlepszym sposobem tej weryfikacji byłyby otwarte, rzeczywiste konkursy na obsadę stanowisk z udziałem weryfikatorów zagranicznych. Obecny system lipnych konkursów - dla swoich - w ramach stosowanego chowu wsobnego niczego nie weryfikuje pozytywnie (wyjątki tylko potwierdzają regułę). Przy obecnym sposobie weryfikacji ktoś, kto uformował wielu pracowników naukowych nie ma szans na zatrudnienie w uczelni - zbyt duży kontrast z pozytywnie zweryfikowanymi, którzy i pracy magisterskiej nie potrafią poprowadzić, ani plagiatu wykryć.
Weryfikacja merytoryczna winna się zaczynać na szczeblu przyjęć na studia (a nawet wcześniej) i winna dotyczyć także osób zatrudnianych na stanowiskach profesorów. Profesor to winno być stanowisko dla aktywnych naukowo i dobrych edukacyjnie nauczycieli akademickich, a nie dożywotni tytuł stanowiący coś w rodzaju dożywotniego immunitetu.
Rektor Ziejka polemizuje ze zwolennikami zmiany systemu nauki: "Twierdzenie o tym, że habilitacja ogranicza rozwój naukowy jest absolutnie nieprawdziwe, bo młody człowiek rozwija się przygotowując określoną rozprawę".
Jednakże rozwój najlepiej widać po dobrych publikacjach w dobrych czasopismach i po efektach edukacyjnych. Habilitacje, które są publikowane często w makulaturowych pismach instytutowych większego znaczenia dla rozwoju nauki nie mają i nie świadczą o rozwoju młodego człowieka. Działalność naukowa jest na ogół zespołowa a w naszym systemie wymaga się natomiast działań indywidualnych, co ogranicza rozwój nauki. Jaki jest dystans do świata pracującego zespołowo - każdy widzi.
Rektor Ziejka słusznie twierdzi - "Konkurencja jest wpisana w ten zawód. Osoby, które się nie sprawdzą, muszą odejść." Tak być powinno, ale niestety jest inaczej. Osoby, które się nie sprawdzają w nauce i edukacji - nie odchodzą, tylko mają zapewnione dożywotnie posady bez kontroli, bez pozytywnych działań na rzecz nauki i edukacji. Odchodzą ci, którzy zagrażają dożywotnim profesorom, często nieaktywnym na polu nauki a bardzo aktywnym na polu wykańczania potencjalnych konkurentów. W obecnym systemie największą wartością nauczyciela akademickiego jest jego lojalność w stosunku do trzymających władzę w nauce. Najlepiej to zilustruje fragment z genialnego "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego "Była to może najwybitniejsza indywidualność w elicie, człowiek godzien najwyższych zaszczytów i stanowiska. Cóż z tego, kiedy - jak wspomniałem - łaskawy pan nigdy nie kierował się zasadą zdolności, tylko zawsze i wyłącznie zasadą lojalności". To się czyta tak jakby to był opis tego, co się dzieje w nauce polskiej.



Rektor Ziejka martwi się postulatami projektu poselskiego: "Bo jak się ma rozwijać nauka, jeśli trudno będzie zwolnić słabego pracownika".
Otóż, słabi pracownicy zgodnie z projektem poselskim nie byliby zatrudniani na uczelniach, bo o przyjmowaniu pracowników decydowałyby otwarte, a nie fikcyjne jak obecnie konkursy oraz dorobek naukowy.
Obecny stan rzeczy jasno wskazuje, że rektorzy nie mają nawet zamiaru zwalniać słabych pracowników, szczególnie wtedy, jeśli ci mają tytuły profesorskie przynoszące uczelni dużo punktów akredytacyjnych, natomiast nie mają trudności w zwalnianiu, nawet z naruszaniem elementarnych praw człowieka, dobrych pracowników - wychowawców wielu pracowników naukowych. Jak się ma rozwijać nauka skoro rozwijających naukę rektorzy nie chcą widzieć w swoich murach!
Według rektora Ziejki - "Autorzy poselskiego projektu mówią, że trzeba równać do Ameryki, gdzie nie ma habilitacji, ale z drugiej strony nie chcą wiedzieć, że w Ameryce nie wolno pracować na dwóch uczelniach." To wprowadzanie w błąd czytelnika. Właśnie oba projekty i prezydencki i poselski zakładają możliwość pracy na 2 etatach i to jest negatywna strona obu tych projektów! Najwyższy czas skończyć z tym procederem wieloetatowości profesorskiej (nierzadko fikcyjnej) szczególnie bulwersującej w sytuacji silnego bezrobocia dotykającego także doktorów.
Rektor Ziejka obawia się, że w przypadku likwidacji habilitacji "Każda uczelnia mogłaby wówczas mnożyć profesorów, ale czy każdy profesor byłby mądry..." jakby nie zauważając, że przy obecnej weryfikacji kadr nie każdy profesor jest mądry. Widocznie ta weryfikacja jest wysoce niedoskonała. Ostatnio jeden z profesorów wypowiadał się, że proporcjonalnie ilość kretynów wśród profesorów nie jest mniejsza niż w innych zawodach. Widać obecny system źle działa skoro tak jest, i widać to gołym okiem. Petryfikacja tego stanu rzeczy nie poprawi proporcji mądrych profesorów wśród głupich.
Rektor Ziejka obawia się także, że "komitety zakładowe określonego związku zawodowego będą decydowały o tym, komu dać profesurę a komu nie" ale jakby zapomina, że przecież wielu obecnych profesorów zostało "przepuszczonych" przez komitety zakładowe PZPR, które decydowały komu dać profesurę, a komu nie. Panu Rektorowi jakby to nie przeszkadzało. Straszy tym, czego i tak nie będzie, a aprobuje to co jest, mimo że być nie powinno. W nauce i edukacji żadnej pozytywnej weryfikacji nie było. Nadal dominuje selekcja negatywna.
Rektor Ziejka twierdzi, że "Chodzi o stworzenie normalnego rynku edukacyjnego." Niestety projekt prezydencki tego nie zapewnia. Obecnie zgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym (a w każdym razie ze stosowaną jej wykładnią) nawet kryminaliści mogą zakładać szkoły wyższe (http://kiosk.onet.pl/art.asp?DB=162&ITEM=1189077&KAT=241, Trybuna Sląska 17.09.2004), i nawet ministerstwo edukacji nie jest przekonane czy nowa ustawa taką możliwość wykluczy. Ziejka twierdzi "Chodzi po prostu o inne pojęcie rozumienia zawodu nauczyciela akademickiego. To nie jest zawód zwyczajny, to jest powołanie". Niewątpliwie, jeśli zawód może być wykonywany nawet przez kryminalistów - to nie jest to zwykły zawód. Do takiego zawodu trzeba mieć autentyczne powołanie!
Czy to jest normalny rynek edukacyjny? Okazuje się, że ci, którzy mieli wysokie osiągnięcia edukacyjne, najwyższe oceny od studentów i wychowanków negatywnie wpływali na młodzież akademicką i pracować na uczelniach nie mogą, ale kryminaliści takiego negatywnego wpływu nie mają i mogą nawet szkoły zakładać. Czy to jest normalne?
Polska winna być normalnym europejskim krajem, państwem prawa. Niestety tak nie jest, szczególnie w sferze nauki i edukacji. Jeśli zostanie przyjęty w zasadniczej części prezydencki projekt ustawy to długo w tych sferach normalnie nie będzie. Kolejny bubel legislacyjny jest naprawdę pożądany tylko przez rektorów. Młodzi woleliby zmianę systemu nauki i edukacji w Polsce, aby było normalnie i żeby mogli się realizować w swoim kraju, zamiast opuszczać go nieraz na zawsze, bo nie ma do czego wracać. Ustawy tak przyjazne nawet dla kryminalistów są bardzo nieprzyjazne dla uprawiających naukę a tak nie powinno pozostać na wieki.


Józef Wieczorek
(autor jest inicjatorem Niezależnego Stowarzyszenia na Rzecz Nauki i Edukacji)


Tekstu nie przyjęła redakcja Dziennika Polskiego.
Jak widać żadnej polemiki z twórcami i zwolennikami projektu prezydenckiego w środowisku akademickim być nie może. W nauce zamiast koniecznego nieposłuszeństwa w myśleniu obowiązuje obecnie lojalność w stosunku do trzymających władzę.

Tekst opublikowano w Niezależnym Magazynie Publicystów - Kontrateksty






adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=10