Niestety w Polsce tytuły mają znaczenie sakralne, czego nawet akcesja do Unii nie jest w stanie zmienić. Zanosi się na to, że możemy mieć nową ustawę, ale w starych szatach, bez ustawienia' spraw najważniejszych - systemowych, czyli m.in. modelu kariery naukowej, tak osobliwego w Polsce. W tych sprawach stracono już 15 lat i możemy stracić 15, a nawet więcej następnych, tracąc jednocześnie tysiące, czy nawet setki tysięcy młodych, kreatywnych ludzi, dla których w Polsce, w nauce nie będzie miejsca. Nie będzie też sensu powrotu dla wielu Polaków aktywnie pracujących naukowo za granicami kraju.
Jeden ze współtwórców prezydenckiego projektu ustawy - Rektor UJ, Prof. Ziejka - ostatnio wyraził publicznie (DEBATA, TV) nadzieję, że zgodnie z nową ustawą będzie mógł zatrudniać nie-habilitowanych profesorów zagranicznych - bo tam nie ma habilitacji. Habilitacja będzie natomiast obowiązkowa dla Polaków zgodnie z tym projektem. Jak ktoś będzie Polakiem to nie będzie mógł być profesorem na polskiej uczelni bez habilitacji. Chyba to jest jawna dyskryminacja Polaków niezgodna z Konstytucją. Może prowadzić do ucieczki Polaków do innych krajów, gdzie nie ma habilitacji lub do wynarodowienia naukowców polskich, którzy będą przyjmować obywatelstwo innych krajów, aby mieć możliwość zatrudnienia na polskiej uczelni bez habilitacji. Polak - nie-habilitowany profesor Uniwersytetu w Cambridge (pierwsza liga światowa) nie będzie miał po co wracać do Polski, bo co najwyżej mógłby być zatrudniony na etacie adiunkta na uczelni z czwartej ligi światowej. Taki jest kuriozalny system nauki w Polsce i tak ma pozostać zgodnie z prezydenckim projektem ustawy. Jesteśmy w Unii, ale tak jak w Unii długo jeszcze u nas ma nie być. Rektor UMK, Prof. Kopcewicz ostatnio argumentował w Senacie, że i u nas za dwieście lat sytuacja będzie inna'. Ale taka perspektywa może mieć istotne znaczenie co najwyżej dla rozwoju badań nad hibernacją, ale naukowcy z innych dziedzin raczej na spełnienie tych obietnic nie będą czekac.
Projekt prezydencki dobrze reprezentuje interesy korporacji profesorskiej (rektorskiej), która ten projekt przygotowała, ale chyba nie jest podyktowany troską o dobro kraju. Rektorzy zdają sobie sprawę z tego, że tą ustawę dobrze zabezpieczającą ich interesy może uchwalić tylko ten upadający już Sejm. Rektor UJ, Franciszek Ziejka mówił ostatnio "Jeśli przetrwa ten Sejm, to jest szansa na to, aby ustawa o szkolnictwie wyższym była uchwalona w tej kadencji sejmowej" (tekst 'Dwie propozycje', Dziennik Polski - 14-09-2004) Jest bowiem oczywiste, że nie byłoby już takiej szansy gdyby powołano nowy, mający większe poparcie społeczne i bardziej zatroskany o losy kraju Sejm.
Projekt ustawy o szkolnictwie wyższym to kolejny bubel i jasne jest że jak przejdzie w tym sejmie to trzeba go skierować do Trybunału Konstytucyjnego albo Europejskiego. Ale po co to taki projekt w ogóle dawać do Sejmu ?
Dlaczego nie przyjąć systemu, który sprawdził się w krajach mających uczelnie w pierwszej lidze ? Trzymanie się kurczowo systemu czwartoligowego, może spowodować, że i z tej ligi możemy niedługo spaść, bo inne kraje europejskie starają się zmienić aby nawiązać konkurencję z najlepszymi.
Józef Wieczorek
autor jest inicjatorem Niezależnego Stowarzyszenia na Rzecz Nauki i Edukacji
Fragmenty tekstu zostały opublikowane na łamach Polityki nr 44,2004
strony: [1] [2]
|