Podkreślam podobieństwo moich procesów sądowych (a raczej ich parodii) do procesów w czasach stalinowskich - czas trwania rozprawy w sądzie apelacyjnym nie przekroczył chyba 5 min, a w kilku rozprawach nie przesłuchano ani jednego świadka, ani nie zapoznano się z zaaresztowanymi dokumentami informując, ze sąd nie jest od tego aby dochodzić prawdy (!) a władze UJ mogą wystawiać opinie takie jakie chcą bez dokumentowania ich zasadności.Rezultaty tych procesów, które określały niekompetencje sądów do rozwiązania problemu w pełni zadowalają wladze UJ, które dla dobicia mnie rozpowszechniają je jako dowód na moją niekompetencję do pracy na UJ.
Chciałbym zwrócić uwagę na represyjność władz UJ, które do dnia dzisiejszego nie zamierzają zrehabilitować ani przywrócić do pracy usuniętych nauczycieli akademickich na podstawie fałszywych - na wzór esbecki oskarżeń. Po okupacji niemieckiej i po okresie stalinowskim było to możliwe, jak i była możliwa rehabilitacja osób niesłusznie oskarżanych. Obecnie nie jest to możliwe. Metody ujbeckie są bardziej skuteczne. 'Mnie uczyć zakazano' - to nie jest skutek dyrektywy Hansa Franka, lecz największych, autonomicznych 'autorytetów' moralnych i intelektualnych.
Dodam jeszcze, że zbiory naukowe -geologiczne w pełni przetrwaly rządy Hansa Franka, (T.Bałuk -Ulewiczowa - Wyzwolić sie z błędnego koła ) ale w części nie przetrwały rządów 'poszukiwaczy prawdy' UJ (sam resztki przedwojennych zbiorów w latach 70-tych zbierałem na przed-instytutowej hałdzie i pokazywałem studentom, w ramach negatywnego na nich oddziaływania). Po usunięciu mnie z UJ 'poszukiwacze prawdy' wyrzucali moje zbiory naukowe, które w części ukrywałem wywożąc poza Kraków, tak jak w czasie okupacji niemieckiej ukrywano np. Ołtarz Mariacki. O losach moich zbiorów (oczywiście nie tej samej wartości, ale dla mnie i dla nauki ważnych) ani J.Wyrozumski ani inni 'badacze' historii nauki ani słowem nie wspominają. Nie bez przyczyny !
strony: [1] [2] [3] [4]
|