Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Jasełka akademick...
Darmowy program a...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 45


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Pomysły na poprawę jakości kształcenia > Co robić z masowością kształcenia? Próba diagnozy.

Hermetyczność systemu edukacji. Rzadko kto rozumie dziś do końca strukturę naszego systemu edukacji, a jeszcze mniej osób potrafi powiedzieć na jakiej zasadzie jest to finansowane. Generalnie wiadomo, że na edukację Państwo daje za mało i jakby dało więcej, to nasze orły sokoły przeskoczyłyby pewnie Amerykę i jeszcze pół Układu słonecznego. O to jak ta forsa jest wydawana nie wiadomo nawet jak zapytać, bo nie istnieje żaden sposób pokazania związku abstrakcyjnej, podawanej w statystykach kwoty dotacji na jednego statystycznego studenta z jakimkolwiek studentem konkretnym. W taką statystyczną dotację włożyć można wszystko, a obywatel i tak tego nie zauważy. Co więcej jest już tak zmęczony wszelką polityką (a polityka edukacyjna to też polityka), że nie ma nawet na te dyskusje ochoty.
Brak bezpośredniej motywacji finansowej do zdobywania wiedzy. Dawniej za naukę trzeba było płacić. Płacono bezpośrednio nauczycielowi, więc związek między postępami w nauce, a wydatkami na nauczyciela był jasny i czytelny. Dziś pozostały z tego tylko korepetycje (nie myślę tu o tych, które są wymuszane), płatne studia w szkołach prywatnych lub studia zaoczne. Między płacącego za naukę studenta (jego rodziców) weszła ogromna machina organizacji uczelni, ministerstwo i skomplikowany system podziału dochodów Państwa. Każdy pośrednik zarobić musi, a byłoby nienormalne, gdyby zarabiał mniej niż nauczyciel. Tak więc płacącego za naukę oddzielono skutecznie od tego, który z nauczania żyje. Żaden z nich nie ma bezpośredniego wpływu na to jak pieniądze są wydawane. Dysponent, jeśli zechce da je kiepskiemu nauczycielowi (tu uczelni) i nie ma sposobu aby temu zaradzić. Teoretycznie dbać ma o to PKA, ale jej werdykty są praktycznie tajne i obywatel nie może dowiedzieć się jak jego forsa została rozdysponowana. Dobry student dostaje tej forsy dokładnie tyle samo co kiepski i nie ma sposobu aby to wyrównać. System stypendialny premiuje wprawdzie dobrych, a „pościgi” karzą słabszych, ale motywacja dotyczy właściwie tylko studiów dziennych i prawie wyłącznie szkól państwowych
Powyższe uwagi mogą sugerować, iż mam o naszej edukacji bardzo złe zdanie. Otóż nie. Nie jest oczywiście tak, że nasza edukacja ledwie już zipie, a poziomem doganiamy jakiś Bantustan. .Mamy znakomitych nauczycieli, a nasi studenci zdobywają wiele prestiżowych wyróżnień . Najbardziej chyba spektakularnym przykładem jest fakt, iż od lat nasi studenci są w ścisłej czołówce programistów, ale są też inne przykłady. To cieszy i pozwala mieć nadzieję, że nie będzie może źle, a powyższy tekst, to luźne uwagi belfra, który ma trochę wątpliwości, czy na pewno zdążamy w dobrym kierunku.
Podobnych kłopotów jest oczywiście znacznie więcej i są one przez wiele osób dostrzegane i sygnalizowane. Zainteresowanych odsyłam do publikowanych np. w Forum Akademickim, Tygodniku Powszechnym czy Przeglądzie artykułów. Tu tylko niektóre, próba stworzenia jakiejś sensownej listy ważniejszych tylko takich wypowiedzi wydaje się być beznadziejna; jest ich zbyt dużo.
Intelektualne zróżnicowanie społeczeństwa. Różnice poziomu intelektualnego członków społeczeństw nigdy jeszcze nie były tak duże jak dziś. Wiele z nich spowodowanych jest właśnie formalnym, by nie powiedzieć mechanistycznym traktowaniem ludzi jako „przedmiotów procesu nauczania”. U podstaw całego systemu oceny dzisiejszego kształcenia leży założenie, iż wszyscy ludzie rozwijają się w mniej więcej takim samym tempie. Gdyby tak nawet było (a nie jest) w dziedzinie możliwości intelektualnych, to i tak niewiele by to dało, bo ważnym czynnikiem edukacji jest typowo emocjonalna motywacja. Podzielona na równe, roczne okresy nauczania edukacja nie uwzględnia faktu, iż taki dziś „zapóźniony w rozwoju’ uczeń czy student może jutro doścignąć swoich dziś lepszych kolegów i skazuje go na powtarzanie roku. Rozmaite pomysły na zajęcia „pościgowe” czy „wyrównujące” niczego istotnego nie zmieniają, zniechęcając za to często studenta do nauki o rzeczach, których potrzeby dziś nie pojmuje. Gdy pojmie, jest już zwykle za późno, bo gonią go inne terminy.
Kultura krótkich tekstów. Dominująca dziś w mediach forma przekazu to krótki tekst, najlepiej dobrze ilustrowany i mający charakter treściwej porady – przepisu na sukces. Dobrze widziane są również ciekawostki z życia idoli. Tekst taki nie powinien pozostawiać otwartych pytań lecz łatwo, prosto i przyjemnie (kolorowe ilustracje, animacja w Internecie) mówić co trzeba zrobić aby osiągnąć cel. Niekiedy można mówić nieprzyjemnie, ale zawsze musi to być celne i wyraziste. Dywagacje na temat osiągalności tego celu są bardzo źle widziane. Te krótkie teksty wytworzyły również specyficzny język, w którym łatwiej jest czasem przekazać emocje niż wiedzę. Żądanie od studenta, by czytał jakieś książki, to niekiedy żądanie by mówił obcym językiem. To oczywiście mocne przerysowanie, ale problem jest jak sądzę odczuwalny, bo coraz częściej czytanie lektur zastępowane jest oglądaniem filmu, a własne wyobrażenie bohaterów ich widzeniem przez reżysera. Przyzwyczajenie do czytania krótkich tekstów skutkuje nie tylko kłopotami w czytaniu książek, ale również w uczestniczeniu w standardowych zajęciach; wykładach i ćwiczeniach. Lepsza formą byłyby być może jakieś luźne konwersatoria i seminaria, ale żadna chyba uczenia nie może sobie na nie na masową skalę pozwolić. Można oczywiście powiedzieć, że amator krótkich tekstów powinien sobie znaleźć zajęcie inne niż studiowanie, ale można tez pomyśleć, jak przekazać choćby małą cześć wiedzy właśnie krótkimi tekstami. Robią to, chyba dość skutecznie, niektóre pisma (np. „Focus”), ale niezbyt dokładnie wiadomo co jest w ten sposób przekazywalne, a czego się tak przekazać nie da.
Nie uważam tych faktów ani za główne, ani tym bardziej za jedyne przyczyny istniejącego stanu rzeczy. Myślę jednak, że są one w miarę dobrze widoczne i raczej powszechnie dostrzegane.



strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.035 | powered by jPORTAL 2