Czy to nie zastanawiające, że Pani Anna Paciorek nie przeprowadziła w 2004 roku ani jednego wywiadu z naukowcem, nie napisała ani jednego artykułu oddającego problemy polskiej nauki oraz kadry naukowej i została wyróżniona nagrodą plasującą ja w gronie osób działających na rzecz polskiej nauki? A może nagroda wieńczy dzieło przemilczania przez wyróżnioną Redaktor tych wszystkich palących problemów szkolnictwa wyższego i nauki?
Polska licealistka zbadała wpływ muzyki na zestresowane psy. Taka praca w USA byłaby po prostu typową pracą szkolną w ramach tzw. science project, ocenianą przez szeregowych nauczycieli w przedmiocie science, który obejmuje bardzo wyrywkowo różnorodne tematy z zakresu biologii, chemii oraz fizyki. Nikomu nie przyszłoby o tym pisać w portalu sponsorowanym przez państwowe agencje typu PAP i PAN i wspominać o tym, że recenzentem jej pracy w konkursie był kierownik Katedry Psychologii Biologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Jan Matysiak, a opiekunem merytorycznym podczas badań - były dyrektor szczecińskiego schroniska - profesor weterynarii, Remigiusz Węgrzynowicz. Sądzę, że w zestawieniu z zaprezentowaną pracą amerykańscy naukowcy, nie bardzo byliby zachwyceni podawaniem ich nazwisk.
Pracę trudno bowiem nazwać mianem pracy naukowej, wykonana jest na niejednorodnym materiale, pozbawiona jest badań kontrolnych i antropomorfizuje zachowania orientacyjne zwierząt. Jeśli jednak poważny portal naukowy nazywa tę prace naukową, to nic dziwnego, że poziom nauki w Polsce oraz wiedza o badaniach naukowych w naszym kraju jest taka niska a licealistka wypełniając lukę na administracyjne zapotrzebowanie na popularyzację nauki otrzyma zapewne wyróżnienie w Belwederze...
Brak proporcji
Nie chcę nikomu odbierać satysfakcji zostania laureatem. Mój głos to próba przywrócenia właściwych proporcji oraz ukazania mechanizmów tworzenia przysłowiowego “bezrybia” na którym wpadają w sieci tylko wielkie ryby.
Brak proporcji jest wynikiem arogancji. Popularyzacja nauki jest czymś odrębnym niż promowanie pomysłów towarzystwa wzajemnej adoracji. To ostatnie prowadzi do ogólnego niedokształcenia polskiego społeczeństwa, pozbawiania go podstawowej kultury współczesnej cywilizacji. Prowadzi do dezorientacji i bezkrytycznego przyjmowania autorytarnie podawanej wiedzy przez media.
Jaki jest sens w ogłaszaniu konkursów, które wygrywają obecne od ćwierćwiecza (książka "Inżynierowie żywych komórek" prof. Fikus była wydana w 1978) w pracy popularyzatorskiej ciągle te same osoby? To przecież nie konkurs. To podtrzymywanie monopolu na działalność, przy całym szacunku oraz zachwycie dla popularyzatorskich talentów prof. Fikus, która mogłaby na przykład zostać uhonorowana za całokształt działalności.
Czy mogą wygrać inne osoby, jeśli media nie dopuszczają nawet do ich zaistnienia?
Dziennikarz zajmujący się problemami nauki powinien mieć szeroką wiedzę oraz doświadczenie z zakresu metodologii nauk, doświadczenie praktyczne z pracy naukowej i dydaktycznej. Pozbawiony tych doświadczeń będzie tylko powielaczem nie do końca sprawdzonych autorytetów, pozbawionym możliwości ich krytycznej oceny oraz nadania sprawom właściwej perspektywy.