Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 131


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Czarna Księga Komunizmu w Nauce i Edukacji > Marksistowskie piętno

 Piotr Jaroszyński

Marksistowskie piętno

Skala, w jakiej humanistyka w powojennej Polsce, została porażona przez marksizm, jest niewyobrażalna. Filozofia, historia, teoria literatury, socjologia, psychologia, politologia, teoria prawa – to wszystko są dziedziny, które komuniści starali się całkowicie sobie podporządkować, zarówno w sensie personalnym, jak i ideowym. Wytworzyła się swoista mentalność i swoisty język. Wydawano tysiące, setki tysięcy, miliony egzemplarzy książek i periodyków, podręczników i poradników przepalonych marksizmem. Spadały na młodzież i dorosłych, na uczniów i studentów, na urzędników i kierowników, dziennikarzy i nauczycieli, strażaków i milicjantów. Jednych indoktrynowano brutalnie, jak choćby żołnierzy i kadrę oficerską LWP, którym w całości od nowa meblowano głowy, zwracając szczególną uwagę na to, by oderwać ich od wiary i Kościoła. Innym fundowano subtelne dociekania „naukowe”, choć cel pozostawał ten sam: zrazić do katolicyzmu i do polskiej tradycji.

Porównać marksizm do kwaśnego deszczu, to za mało, raczej do azbestu, który po dziś dzień widzimy na dachach polskich domów, i którego opary ciągle są trujące. A choć mało który z żyjących marksistów przyznaje się dziś jawnie do marksizmu i własnych dzieł, to przecież „scripta manent” – co napisane, pozostaje. Można pójść do biblioteki, wypożyczyć i poczytać.

Istotnym elementem marksizmu był swoiście pojęty historyzm, na który składały się następujące elementy: uczłowieczenie małpy dzięki pracy, pierwotny komunizm, walka klas, zwycięstwo komunizmu. Zadaniem „naukowców” różnej maści było albo udowodnienie którejś z tych tez, albo odwoływanie się do nich jako już udowodnionych. Oczywiście, nie mogło brakować cytatów i odnośników do dzieł klasyków marksizmu takich jak sam Marks czy jego kompan Engels, nie mogło brakować swoiście marksistowskich wyrażeń lub sformułowań, takich jak „walka klas”, „burżuazja”, „katolicka reakcja” etc. W poszczególnych krajach marksizm miał też swój lokalny koloryt, którego wydobycie sprzyjało wiarygodności prowadzonych analiz.

W przypadku Polski marksistowski klucz do jej historii był prosty: walka klas toczyła się między szlachtą i chłopstwem, szlachta to byli feudałowie, a chłopstwo to były ofiary ucisku; sojusznikiem szlachty był Kościół katolicki, a sojusznikiem chłopów byli innowiercy. Wniosek nasuwał się sam, dopiero upadek szlachty i Kościoła pozwala na wyzwolenie chłopa z ucisku i zapanowanie sprawiedliwości społecznej. Należało znaleźć odpowiednie „fakty” i cytaty, aby taką wizję udowodnić, co oczywiście nie było aż takie trudne, jeśli ktoś był biegły w posługiwaniu się tekstami źródłowymi.

Takim właśnie kluczem do polskiej historii operuje w swoich publikacjach Janusz Tazbir. Gdyby nie pierwsze artykuły z lat 50. trudno byłoby się domyślić, że jest to klucz marksistowski, ponieważ z biegiem czasu, wraz ze zmianą atmosfery ideologicznej, jego język podlegał modyfikacji i retuszom, chociaż nie do końca. Być może dlatego dorobek tego autora, nawet ostatni, był i jest dla wielu Polaków, interesujących się historią własnej ojczyzny, po prostu niestrawny. Marksizmu, jeśli ktoś w to uwierzył, nie da się do końca zatuszować, bo to jest piętno, które pozostaje na całe życie, pozostaje w mentalności i w języku. A Tazbir wprost spijał Marksa, i to... po rosyjsku. Dziwna nadgorliwość, bo można zrozumieć odwoływanie się do dzieł oryginalnych, a więc pisanych po niemiecku, ale żeby po rosyjsku? Tymczasem w artykule Echa walk klasowych XVI wieku w polskiej opinii szlacheckiej („Przegląd Historyczny”, XLIII, 1952) Tazbir informuje czytelnika, że przytoczony przezeń cytat znajduje się w Kapitale Marksa wydanym w Moskwie w 1949 r., i że w języku rosyjskim jest to str. 615. Znaczący ukłon.

A jaki to cytat? Bardzo ciekawy. Marksistów zawsze denerwowało to, że Kościoła nie da się tak po prostu wpisać w schemat walki klasowej, bo Kościół (Tazbir dodaje od siebie „jak zawsze tak i teraz”) umiał tworzyć „swoją hierarchię z najlepszych głów ludu, nie zwracając uwagi na stan, pochodzenie i zamożność” (art. cyt., s. 16). No właśnie. Co z tym zrobić? Tazbir pisze z oburzeniem: „Ludzie ci [pochodzenia innego niż szlacheckie] za cenę doczesnej kariery czy wiecznego zbawienia służyli interesom wrogiej klasy, zdradzając te z której wyszli.” (ibid.). Mamy tu esencję marksizmu w pigułce: chłop polski zamiast mordować szlachtę czy burzyć kościoły, jak to miało miejsce w krajach objętych wojnami religijnymi, pozostaje katolikiem, a co zdolniejsi robią nawet kościelne kariery. Dla marksisty jest to nie do pojęcia. Zdrada i to jeszcze „w imię wiecznego zbawienia”.

Z cytowanego artykułu możemy się też dowiedzieć, że kardynał Hozjusz to był „wódz obozu katolickiego” (s. 10) i że akt konfederacji warszawskiej był podyktowany „wspólnym interesem klasowym” szlachty różnych wyznań (s. 14). Co za język, co za polor i jaka głębia myśli! Kolejne artykuły i książki przynoszą nowe kwiatki, ale to już temat na inny felieton.

Na zakończenie warto tylko przypomnieć, że wspomniany tu autor przez 10 lat byl szefem Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych, a więc zarówno w III jak i IV RP. No comments.

 Piotr Jaroszyński

(tekst opublikowany w Naszej Polsce 17.07.2007)

nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.053 | powered by jPORTAL 2