Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 115


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Tytułologia stosowana > I ty zostaniesz profesorem

Łudzą się też tacy, ktόrzy wiedząc że w nauce typu uniwersyteckiego nie ma pracy liczą na pracę w przemyśle. Niestety nic z tego, dlatego że po pierwsze przemysł w USA raczej się zwija niż rozwija, ale najważniejsze jest to że struktura wykształcenia w nauce nie jest taka jakiej oczekuje przemysł. W przemyśle większość produktόw stanowią standardowe technologie, ktόre jedynie czasem wymagają niewielkich poprawek lub unowocześnień. W nauce aby się wybić należy robić rzeczy wybitnie niestandardowe, ktόrymi przemysł się jeszcze nie zajmuje a może nawet nigdy nie zajmie. Większość badań w dziedzinach ścisłych jest dla przemysłu tak odległa jak speleologia Księżyca. Na dodatek nikt w przemyśle nie będzie czekał aż dany delikwent się przestawi bo na to miał czas na studiach, tym bardziej że kandydatόw, ktόrzy doskonale pasują do profilu i tak nie brakuje. Ponadto na ogόł ludzie z przemysłu mają zwyczaj szukać do pracy ludzi, ktόrzy w rzeczywistości nie istnieją i istnieć nie mogą. Jeśli, na przykład, chcą rozwinąć produkcję nowego tworzywa sztucznego skłonni są szukać kogoś kto ma 5 lat doświadczenia przy takiej produkcji tyle, że taka produkcja jest właśnie nowa i nikt na świecie jeszcze tego nie robił. Jak się zgłosi ktoś kto ma doświadczenie podobne to mu powiedzą że nie pasuje dokładnie do profilu, jak się zgłosi ktoś kto już jako pierwszy zaczynał produkcję pięciu innych produktόw i zawsze mu wyszło dobrze, to powiedzą że nie ma doświadczenia bo zawsze tylko zaczynał. Najczęściej ogłoszenie o pracę w przemyśle wygląda tak: „Fabryka kwadratowych opon poszukuje osoby z 7 letnim doświadczeniem w produkcji opon kwadratowych”. Nikt się nie zgłosi bo nikt nie ma takiego doświadczenia bo żadnej innej fabryki opon kwadratowych nie ma na całym świecie. Wtedy ostatecznie można przyjąć znajomego pana dyrektora, ktόry oczywiście będzie przeniesiony szybko do działu opon okrągłych, ale z przenoszenia z działu do działu firma się nie musi tłumaczyć a z praktyk dyskryminacyjnych na rynku pracy już tak. Nie ma takiego przepisu, ktόry by nakazywał firmie dawanie ogłoszeń o pracę i zabraniał zatrudniania z wolnej reki kogo zechce ale tylko tak długo jak nikogo nie dyskryminuje. Ostatecznie więc i tak dostanie prace ten kto jest zięciem dyrektora, a takich nie ma wśrόd tabunόw imigranckich doktorόw. W ostatnich latach w tych sprawach zrobiło się jeszcze gorzej. Dziś tak naprawdę o zatrudnieniu nie decyduje nawet piąty pomocnik szόstego asystenta tylko komputer. Skanuje on CV i wyszukuje tak zwane słowa kluczowe, jak są to dobrze, jak nie ma to bezemocjonalnie odrzuca. Gdy przyjdzie do procesu o dyskryminację to będzie można powiedzieć że komputer się pomylił. Ogłoszenia mają też pewne reguły ktόre, trzeba umieć czytać, na przykład często pisze się „good communications skills” czyli duże umiejętności komunikowania się, co należy czytać: przyjmujemy tylko rodowitych Amerykanόw, żadnych obcokrajowcόw.

Jeżeli ktoś wciąż się teraz dziwi czemu więc tematyka badań nie jest bliżej praktycznych zastosowań aby, jeśli już, choć dać szanse na zatrudnienie absolwentom to widać nieuważnie przeczytał akapit powyżej. Tematyki badań nie wyznaczają potrzeby przemysłu ani technologii ani nawet co by było dość usprawiedliwione – zainteresowania samych naukowcόw, ale właśnie dostępność funduszy. Jak są fundusze na badanie białek to wszyscy badają białka, jak na badania wysokotemperaturowych nadprzewodnikόw to wczorajszy miłośnik białek zaraz w tej dziedzinie odkryje swoje powołanie, co opisze szczegόłowo w podaniu o grant. Wynika to wszystko z tego co napisano powyżej o sposobie rozliczania naukowcόw według kryterium jak akwizytora – od ilości sprzedanych projektόw grantowych. Nie tylko profesora zresztą, ale też rektora czyli jak tu się mόwi prezydenta. Wkrόtce zapewne ewolucja uniwersytetόw dokona kolejnego kroku i tak jak już uprawianie nauki i większości dydaktyki zlecono całkowicie asystentom to wnet osiągnięty zostanie też wniosek że jeszcze taniej będzie wynająć firmę konsultingową w Indiach żeby to wszystko zrobiła a istniejąca administracja i profesorowie będą tylko zarządzać przepływem pieniędzy. W obecnym systemie bowiem jedynymi osobami, ktόre wykonują tą właściwą i wartościowa pracę są doktoranci i stażyści post-dokowi, ale ich płace stanowią jedynie marny procencik całych wydatkόw uniwersytetu. Wiele osόb zdziwi się, ale na typowym amerykańskim uniwersytecie wydatki na strzyżenie trawnikόw przekraczają wydatki na najmłodszą kadrę. W końcu takiego operatora kosiarki do trawy nie da się zabajerować, że po pięciu lub sześciu latach wykonywania tej samej mechanicznej czynności będą mogli się ubiegać o pracę nadzorcy kosiarek. Oni wiedzą że nie, więc wymagają odpowiedniej płacy za swoją pracę. Doktoranci zajęci studiowaniem natury nie mają czasu przyjrzeć się realnemu światu. Jeszcze gorzej jest jak uniwersytet opanowały związki zawodowe. Wtedy płaca woźnego przekracza trzykrotnie płacę doktoranta, ale to też tylko formalnie bo jakby przeliczyć faktyczną włożoną liczbę godzin to stosunek ten będzie jeszcze gorszy.

I tak doszliśmy do tego jak wygląda codzienne życie profesora amerykańskiego. 90% jego czasu zajmuje pisanie podań o granty naukowe i pisanie sprawozdań z wykonania tych grantόw. Pozostałe 10% dzieli mniej więcej po rόwno pomiędzy prowadzenie wykładόw dla studentόw niższych szczebli i tym co w wojsku nazywa się „falą” czyli gonieniem doktorantόw i post-dokόw do roboty. Profesor w tym systemie jest „rezerwą” a doktorant „kotem”. W praktyce jest to tak. Profesor przychodzi o 9 rano do pracy, siada przed swoim komputerem i zaczyna pisać, kończy o 17 i idzie do domu. Z nikim nie rozmawia, niczego nie dyskutuje. Najczęściej zamyka pokόj na klucz aby w pisaniu mu nikt nie przeszkadzał. Gdy pisanie się mu zatnie to schodzi do laboratorium i jest efekt znany dla tych co odbyli służbę wojskowa – kto pierwszy wejdzie w drogę to ma... (tu słowo kiedyś używane w tylko koszarach, obecnie też na uniwersytetach).



strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.041 | powered by jPORTAL 2