Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 213


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Tytułologia stosowana > I ty zostaniesz profesorem

Największym więc marzeniem stażysty postdoka jest wyrwać się ze stanu feudalnej zależności i znaleźć samodzielną pozycję profesora. Szanse na to w Ameryce są takie same jak w Polsce choć z innych powodόw. Pozycje samodzielnego profesora obsadza się w drodze konkursu. Konkursy są na ogόł uczciwe ale tylko do tej granicy do jakiej sam konkurs ma sens. Po ogłoszeniu konkursu zgłasza się na jedną pozycję w dziedzinie nauk ścisłych około 200 do 400 kandydatόw, w dziedzinach humanistycznych bywa często jeszcze gorzej. Każde takie zgłoszenie o przyjęcie to ciężka paka papieru, ktόra zawiera oprόcz standardowych CV także prόby umiejętności bajkopisarstwa ktόre tu się kryją pod nazwą „przyszłe plany naukowe”, oprόcz tego, rzeczy typu: dla diabła ogarek czyli „twoja filozofia nauczania” oraz zwykłe prόbki publikacji naukowych, innych tekstόw, listy polecające i tak dalej. Najczęściej jeśli wydział jest w trakcie procesu poszukiwania pracownika na nową pozycję to wynajmuje specjalny pokόj albo kąt większego pokoju aby wszystkie te papiery posegregować. Ktoś to musi przynajmniej pobieżnie przejrzeć, ktoś drugi musi to przejrzeć po raz drugi, na wszelki wypadek. Po przeczytaniu dwudziestego „planu naukowego” i widząc leżące pod sufit teczki ocena zaczyna nie być całkiem merytoryczna. Jeden może zacząć patrzeć na modne słowa, drugi czy ktoś publikuje w czasopiśmie jakie mu się podoba, trzeci przypomni sobie że kogoś spotkał na konferencji i miał brzydką gębę więc od razu go odrzuci, i tak dalej. Celem tego procesu jest wyłowienie około dwudziestu kandytatόw do dalszej selekcji przed całą komisją rekrutacyjną, ktόra następnie zaprosi trzech czy czterech finalistόw na rozmowy osobiste. Cały taki proces wygląda dość uczciwie, gdyby nie fakt że uczciwy z natury rzeczy być nie może bo ocenia rzeczy niewymierne. Wśrόd 400 aplikantόw nie mniej niż 100 jest perfekcyjnie przygotowanych aby objąć taką pozycję, ale posadę dostanie jeden i tylko jeden, pozostałe 99 obliże się smakiem. Cόż więc decyduje o zwycięstwie w takim konkursie? Starzy wyjadacze mόwią że tak naprawdę decyduje „coś niewyrażalnego”, czyli że kandydat musi mieć to coś czego nikt nie umie nazwać. Niech będzie, obowiązujące w Polsce kryterium genetyczne zastąpione zostaje przez kryterium amerykańskie: złudzenie optyczne. Obie metody przynoszą podobne rezultaty.

Skąd się bierze tak dużo aplikantόw na jedną pozycję? Aby na to pytanie odpowiedzieć wystarczy przeczytać dokładnie ogłoszenie o otwarciu. Jest tam prawie zawsze następująca formuła: „oczekuje się że zwycięzca konkursu rozwinie badania naukowe w oparciu o finansowanie z zewnętrznych źrόdeł”. W Polsce na ten rodzaj finansowania mόwi się granty. Granty naukowe rozdawane przez centralną instytucję, w jakiś sposόb związaną z rządem i budżetem, przedstawiano w swoim czasie jako receptę na uzdrowienie sytuacji nauki w Polsce. Kto chce zobaczyć na ile sytuacja się uzdrowiła to może się przespacerować do dowolnej Wyższej Szkoły Podkuwania Kόz w Pacanowie. W USA młody profesor po przyjęciu nie ma stałej pozycji ani stałego zatrudnienia. O to może się postarać dopiero po kilku, na ogόł pięciu latach, składając podanie o nadanie tzw. tenure. Nie należy tego mylić z tym czym w polskim systemie jest habilitacja gdyż, tenure może dostać każdy a habilitację w Polsce tylko ten kto ma istotny wkład w rozwόj nauki, cytując ustawodawstwo. Zasadniczym kryterium oceny czy udzielić komuś tenure jest to czy dana osoba dostarcza uniwersytetowi wystarczająco dużo pieniędzy z grantόw. Grant bowiem nie idzie w całości do kieszeni profesora ani nawet na zakup aparatury i opłacenie stypendiόw dla doktorantόw; tylko spora jego część, standardowo 30%, idzie do administracji uniwersyteckiej, ktόra ściąga sobie ten podateczek za sam fakt goszczenia profesora. Oprόcz tego w procesie tenure oceniana jest dalsza perspektywa i nadzieje na dostarczanie dalszych pieniędzy z grantόw.

I teraz dochodzimy do sedna sprawy czyli ilości aplikantόw. Aby dostać pieniądze z grantόw należy mieć publikacje naukowe, aby mieć publikacje naukowe należy kazać komuś je zrobić. Nie można zrobić samemu bo profesor na to czasu nie ma, jego czas jest podzielony tak jak napiszę poniżej. Teraz więc, im więcej profesor ma ludzi do roboty tym więcej ma publikacji, to zwiększa jego szanse na dostanie kolejnych grantόw i zatrudnienie dodatkowych ludzi aby robili kolejne publikacje i tak dalej. Administracja uniwersytecka się niezwykle cieszy bo ma bardzo produktywnego profesora. Cόż więc dalej z tymi ludźmi ktόrych zatrudnił profesor do roboty za płacę minimalną aby produkowali publikacje aby administracja uniwersytecka mogła kasować swój narzut i chwalić się wokόł naukową produktywnością? Ci ludzie są wypluwani co roku, po pięciu latach terminowania z jakimś tam tytułem i zaczynają szukać pracy ktόrej być nie może.



strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.057 | powered by jPORTAL 2