Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 126


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Perspektywy nauki i szkolnictwa wyższego > Zmiana klimatu oziębienie
Andrzej Politowicz

Zmiana klimatu oziębienie

Zwykle z rozpoczęciem nowego roku akademickiego szeroka opinia publiczna była epatowana przez środki przekazu fenomenem nieustannego rozwoju szkolnictwa wyższego. Z roku na rok wzrastała liczba studentów, powstawały nowe uczelnie, mimo kryzysu oddawano do użytku nowe obiekty dydaktyczne. Prasa ubolewała jednocześnie nad spadającymi nakładami na polską naukę i edukację. Po przemianach roku 1989, a zwłaszcza po wejściu w życie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym (1990 r.) z sympatią komentowano przemiany. Cieszono się nadrabianiem wieloletnich opóźnień w wykształceniu Polaków, a kiedy nad Polską zawisła groźba bezrobocia, jego antidotum upatrywano właśnie w rozwoju edukacji i dostosowaniu profilu wykształcenia do rynku pracy. Tak więc uczelnie były jednym z narzędzi walki z tą najdotkliwszą plagą społeczną. I swoistą przechowalnią, jak eufemistycznie nazywano odroczenie produktywności w zamian za lepsze przygotowanie zawodowe. Kiedy kilka lat temu zauważono, że wśród bezrobotnych także zwiększa się odsetek ludzi z wyższym wykształceniem, entuzjazm przygasł. I trzeba przyznać, że sympatia wokół szkolnictwa wyższego trwała, choć sporadycznie opinia publiczna dowiadywała się o patologiach dręczących system edukacji na najwyższym, akademickim poziomie.
Teraz coraz częściej zwraca się uwagę, że obowiązująca ustawa dopuszczająca wyższe szkolnictwo niepubliczne, jakkolwiek zwiększyła dostęp do wyższego wykształcenia, to jego jakość pozostawia wiele do życzenia ; tak w sferze publicznej, jak i prywatnej. To prawda, że nowa ustawa zwiększyła zakres demokracji w zarządzaniu uczelnią, ale poza tym niewiele zmieniła w zastanym ustroju uczelni. Profesura stanu upadku nauki i badań upatruje głównie w zmniejszających się nakładach na tę sferę działań społecznych. Ale czy tylko to jest przyczyną słabości?
Tegorocznej inauguracji towarzyszyły zgoła odmienne głosy opinii publicznej: świat akademicki jest zmurszały, funkcjonujący w anachronicznych, feudalnych strukturach, przesiąknięty nepotyzmem korporacji profesorskiej, mianowanej dożywotnio, a nie rozliczanej za wyniki naukowe, innowacje są pozorowane, zresztą i tak pozostają na papierze. Opiniotwórcze tygodniki prześcigały się w wyliczaniu akademickich grzechów głównych (Polityka już w tytule obwieściła Zmierzch uniwersytetów). Złożyło się na to kilka przyczyn.
Opinia publiczna szeroko otworzyła oczy, kiedy ogłoszono światowy ranking, w którym najlepsze polskie uczelnie uplasowały się pod koniec czwartej setki listy, w tym czasie ujawniono też kilka świeżych afer korupcyjnych (jak ta w Uniwersytecie Gdańskim).
Dziennikarze opiniotwórczej prasy są coraz bardziej poddani presji niezależnej opinii publicznej, wyrażanej na popularnych portalach internetowych, która nazywa rzeczy po imieniu, w języku dalekim od parlamentaryzmu, posługuje się egzemplifikacją negatywnych zjawisk występujących na uczelniach, a zło potrafi wymienić nawet z nazwiska. Kiedy więc dziennikarz umieszcza artykuł w witrynie internetowej swej gazety, spontanicznie uruchamia się forum opinii, owo medium bezpośredniej demokracji, o której do niedawna nie śniło się nawet znawcom ustroju państwowego.
Mamy coraz większą swobodę w naukowej wymianie zagranicznej, a ci, co wyjeżdżają mogą się zapoznać nie tylko ze stanem nauki światowej w swej dziedzinie, ale również w mechanizmach sterujących systemem nauki i szkolnictwa wyższego.
Coraz powszechniejsza wreszcie jest świadomość, że pomyślność gospodarcza, zamożność państwa i jego obywateli zależna jest od rozwoju nauki. Wpatrzeni w Zachód Polacy bodaj bardziej oczekują dobrobytu niż rozwoju demokracji, bo ta, z którą mają do czynienia na co dzień nie spełniła ich oczekiwań. To jeszcze jeden powód, by na polską naukę patrzeć sceptycznie.
Tłem sporu ustrojowego, który coraz wyraźniej przybiera na sile, jest dyskusja o nowym prawie o szkolnictwie wyższym. Do parlamentu trafiły dwa projekty ustawy ; jeden zwany prezydenckim (bo pod auspicjami głowy państwa był przygotowany), drugi poselski. Zwolennicy radykalnych zmian idą znacznie dalej ; chcą, by organizm akademicki upodobnić do systemu amerykańskiego. Skoro waga nauki amerykańskiej waży na szali tyle, co cała Europa razem wzięta ; twierdzą warto się choć zastanowić. Co zatem stanowi o sile Ameryki? Niewątpliwie konkurencyjność; system okresowych kontraktów z uczonymi, którzy w każdym okresie kontraktowym muszą wykazać się wartościowym dorobkiem innowacyjnym będącym w polu zainteresowań nauki i uczelni. System anglosaski nie zna instytucji habilitacji; w Polsce pierwszego kroku do samodzielności naukowej. Tego stopnia naukowego nie osiągną na pewno ci, co nic nie robią ; zauważają obrońcy dotychczasowego systemu awansu naukowego. Po co komu publikacje, które choć zawierają element sprawności warsztatowej naukowca, są z reguły przyczynkarskie i zalegają półki bibliotek; twierdzą oponenci. Nie stanowią istotnego wkładu w naukę, rozmijają się z potrzebami społecznymi i gospodarczymi, czy szerzej; cywilizacyjnymi. Trzeba tylko podnieść znacznie wyżej poprzeczkę przy doktoratach.




strony: [1] [2] [3]
nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.068 | powered by jPORTAL 2